Stanisław N., były prezes Chłodni Szczecińskiej, a niegdyś również Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej ma zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny. Jest jednym z podejrzanych w sprawie spowodowania wielomilionowych strat w Chłodni Szczecińskiej.
Pozostali to 53-letni Grzegorz K. - były przewodniczący rady nadzorczej oraz 29-letni Marcin K.
Policja nie chce dokładnie informować, na czym dokładnie polegał proceder. Wiadomo, że spółka, w której 49 proc. udziałów należy do Skarbu Państwa straciła miliony...
- Prokurator przedstawił zatrzymanym mężczyznom m.in. zarzuty niegospodarności, czyli wyrządzenia znacznej szkody majątkowej na rzecz podmiotu gospodarczego i przesłuchał w charakterze podejrzanych - wyjaśnia mł.asp. Mirosława Rudzińska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - W stosunku do podejrzanego Grzegorza K, na którym ciążą najpoważniejsze zarzuty prokurator zastosował poręczenie majątkowe w kwocie 350.000 zł. Sprawa jest rozwojowa.
Stanisław N. był niegdyś bliskim współpracownikiem Stanisława P., który w latach 90. chciał przejąć Pogoń w zamian za grunty, a wcześniej wielokrotnie miał - ujmując rzecz delikatnie - kłopoty z prawem gospodarczym.
Dwa lata temu doszło do tzw. awantury o chłodnię. Wówczas Stanisław N. został odwołany przez radę nadzorczą. W odpowiedzi na to, zdymisjonowano radę nadzorczą. W końcu Sąd Apelacyjny orzekł, że prezesem jest nie kto inny jak Stanisław N. Tyle, że gdy zjawił się przed bramą Chłodni przy ul. Bytomskiej nie został wpuszczony...
Z naszych informacji wynika, że to Stanisław N. złożył zawiadomienie do prokuratury na swoich byłych współpracowników. Związane było ono jednak z zupełnie innymi sprawami niż ta, którą opisujemy. Natomiast działanie na niekorzyść Chłodni Szczecińskiej wyszła niejako przy okazji, kiedy policjanci bliżej przyjrzeli się działalności firmy.
W Chłodni Szczecińskiej przechowuje się mrożoną żywność, odbywa się tam przeładunek towarów i świadczenie składu celnego.
Zarzuty, jakie usłyszeli trzej mężczyźni oznaczają, że grozi im wyrok nawet do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Przy czym ich zatrzymania nie kończą sprawy.