Nauczyliśmy się patrzeć na przemysł stoczniowy poprzez pryzmat Stoczni Gdańsk, Gdynia, czy
Stoczni Marynarki Wojennej. Kłopoty tych zakładów przysłoniły prawdziwy obraz przemysłu stoczniowego w Trójmieście. Okazuje się, że pomimo upadku dużych stoczni, gospodarka morska w naszym regionie ma się
dobrze i nadal się rozwija.
- Wielu mieszkańców Trójmiasta nie ma pojęcia ile średnich i małych stoczni działa w Trójmieście - mówi Aleksandra Brzozowska z firmy Galeon. - Pomimo sukcesów,
pozostają one nadal w cieniu.
Galeon działa już od ponad 20 lat. Z małej firmy mającej siedzibę w Straszynie, wyrosła na potentata w produkcji dużych łodzi motorowych. Ponad 90 proc. tych łodzi
trafia na rynki krajów skandynawskich, Niemiec, Chorwacji, Włoch, a także Rosji. Od pewnego czasu łodzie kupują też Polacy: - Po sporym spadku zamówień w roku 2009, zainteresowanie kupnem łodzi wzrasta. W
najbliższym czasie będziemy mieli pełny portfel zamówień do końca sezonu - mówi Brzozowska. Na brak zamówień nie narzeka gdańska Stocznia Sunreef Yachts, specjalizująca się w budowie luksusowych
katamaranów.
- Negocjujemy kontrakt na budowę kolejnego superjachtu za ok. 5-6 mln euro - mówi Ewa Stachurska, rzecznik prasowy Sunreef Yachts.
- Niebawem czeka nas też wodowanie dwóch
kolejnych jednostek. Czy przemysł stoczniowy, oparty na małych, ale wielu firmach może być wizytówką Trójmiasta? nie, duże zakłady zawsze wzbudzają większe zainteresowanie tak, bo nawet upadek małej
firmy nie zmienia postrzegania branży już jest, nasze jachty są znane na całym świecie. Stocznia Jabo walczy o kontrakt na produkcję największego w Polsce statku śródlądowego. Inwestorem jest Żegluga
Augustowska. Statek będzie miał prawie 40 metrów długości i dwa pokłady. Ma być gotowy do użytku już w 2011 roku.
- Nie chcemy zapeszać, bo negocjacje nadal trwają - mówi Jan Wierzchowski,
właściciel stoczni Jabo z Gdańska. - Liczę jednak na to, że uda nam się podpisać kontrakt. W końcu najważniejsze jest to, aby w mieście od zawsze związanym z morzem produkować statki, a nie wiatraki czy
inne konstrukcje stalowe.
O tym, że nasz przemysł stoczniowy ma się dobrze, świadczą też planowane przez trójmiejskie firmy inwestycje. Sunreef Yachts zamierza wybudować nową stocznię w Wiślince.
Firma kupiła tam 24 ha i planuje zbudować dwie hale o powierzchni 13 tys. m kw. Wartość inwestycji wyniesie około 6 mln euro. Budowa rozpocznie się w przyszłym roku. Także nad Martwą Wisłą zakład buduje
Galeon. Stanęła już pierwsza hala produkcyjna, w której mają powstawać 100-stopowe łodzie motorowe. - W Trójmieście mamy trzy rodzaje produkcji - komentuje Władysław Jaszowski, wydawca "Namiarów na
Morze i Handel". - Budowane są przede wszystkim jachty plastikowe i jachty aluminiowe dla najbogatszych ludzi na świecie. "Delikatesowa" produkcja nie jest jak na razie zagrożona. W końcu pomimo
kryzysu szefowie największych banków wypłacili sobie ostatnio sowite pensje, więc będzie rynek zbytu. Trzecim rodzajem jest produkcja jednostek specjalistycznych dla ratownictwa morskiego, czy tzw.
jednostki techniczne. - Tutaj może być problem - dodaje Jaszowski. - W końcu takie zamówienia idą głównie z budżetu państwa. Według Jaszowskiego małe i średnie spółki kooperujące z dużymi europejskimi
firmami mają przyszłość na rynku. - Wiadomo, mała firma - małe koszty. Takie firmy są bardziej elastyczne, potrafią reagować na tendencje na rynku - dodaje Jaszowski.
W ubiegłym roku gdańska
stocznia Crist zmontowała kadłub jachtu motorowego dla duńskiej stoczni Aarhus Yard i 30-metrowy, stalowy kadłub komfortowego żaglowca dla stoczni Yacht Building Management (YBM) w Gdańsku. Alu
International Shipyard Sp. z o.o. w Gdańsku zmontowała 45-metrowy, aluminiowy kadłub jachtu żaglowego, także dla stoczni YBM. Damen Shipyard Gdynia ma na koncie budowę kadłubów dużych, luksusowych jachtów
motorowych.
Polskie stocznie lepsze niż zachodnie
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce zarejestrowanych ok. 800 firm zajmujących się produkcją oraz naprawą jachtów. Po
latach zastoju Polska stała się zagłębiem przemysłu szkutniczego. Branża daje zatrudnienie tysiącom szkutników, producentów masztów, lin stalowych, okuć ze stali nierdzewnej, tkanin szklanych, żywic,
żagli, lin, osprzętu, elementów wykończeniowych. Rocznie sprzedajemy ponad 6 tys. jachtów. Największymi odbiorcami naszych łódek są Niemcy i Francuzi. Jednak duże zainteresowanie istnieje również ze
strony Holandii, Wielkiej Brytanii oraz Norwegii. Sporo klientów na luksusowe jachty zgłasza się do naszych stoczni także z Rosji.