Nie ma chyba w Polsce marynarskiego domu, w którym nie byłoby pamiątek z dalekich rejsów. Jedni przywozili drobiazgi,
jako upominki z miejsc, do których zawinęli - inni łyknęli bakcyla kolekcjonerstwa i rozpoczęli tworzenie swoich prywatnych, wyspecjalizowanych zbiorów.
Kpt. ż.w. Józef Gawłowicz zbiera instrumenty
nawigacyjne oraz sztukę Islamu i Afryki. Z biegiem lat, zadziwiająco przeplotły się tworząc unikalną kolekcję instrumentów nawigacyjnych świata arabskiego. Eksponaty trafiały w jego ręce w rozmaity
sposób: odnalezione na pchlich targach Europy, na arabskich bazarach, otrzymane od przyjaciół, czy tajemną drogą, której nigdy nie zdradzi.
Nawigacja jest autentyczną pasją kpt. Gawłowicza, którą
ujawnił w pełni, w swojej książce "Opowieści nawigacyjne", wydanej ponad 20 lat temu. O astrolabium, lasce Jakuba, róży wiatrów, sekstansach i kompasach - może opowiadać godzinami. Zbierane od ponad
40 lat owe instrumenty - dzisiaj zastąpione elektroniką okrętową - stanowią trzon jego kolekcji. We wrześniu ub.r., w Sejmie, na wystawie towarzyszącej obchodom Światowego Dnia Morza, prezentował zaledwie
drobną cząstkę swoich zbiorów.
- Każdy eksponat ma swoją niepowtarzalną historię wartą opowiedzenia - twierdzi kapitan. Jedne mają własne, innym - sam je tworzy. I wtedy zaczynają żyć już własnym
życiem. Gdy wskazuje na różę w starym, XIX--wiecznym kompasie, opowiada historyjkę o tym, jak wśród marynarzy na całym świecie utarło się przekonanie, że marynarska żona powinna mieć zalety, jak igła
kompasu: czuła, stateczna i spokojna. O pewnej lunecie angielskiej z XIX w., prekursorce lornetki, mówi że to okaz niebywale rzadki, wprawdzie na dwoje oczu, ale z pojedynczym głównym trzonem. - Widocznie
przyzwyczajenie do lunet pojedynczych było tak wielkie, że producenci nie chcieli drażnić marynarzy - dodaje.
Najciekawszym wytworem geniuszu ludzkiego, wśród starych instrumentów nawigacyjnych,
jest niewątpliwie - zdaniem kpt. Gawłowicza - astrolabium, przyrząd astronomiczny, służący, do XVIII w., marynarzom do wyznaczania położenia ciał niebieskich. Najpewniej wymyślony został przez Greków, ale
nie jest to pewne. W depozycie muzeum w Szczecinie znajduje się np. astrolabium płaskie, inaczej zwane planisferycznym, które pochodzi z Maroka. Jego korpus jest tarczą o średnicy 18 cm, wykonaną z brązu,
bogato rzeźbioną na awersie i rewersie.
- Naddatek masy korpusu, służącego do zawieszania instrumentu, jest charakterystyczny dla każdego astrolabium z krajów Islamu. Grawerowane są na nim cytaty z
Koranu lub modlitwy do Allacha, niekiedy nawet nazwisko wykonawcy instrumentu - zaznacza kpt. Gawłowicz.
Jego zbiory, poza tymi w depozycie muzealnym, można czasem oglądać na okresowych wystawach. Tak
byto np. w Kołobrzegu w ub.r., gdzie w salach tamtejszego zarządu portu zaprezentowano kolekcję kapitańskich fajek, pochodzących z luksusowego francuskiego transatlantyka Normandie, zbudowanego na
początku lat 30. ubiegłego wieku.
Zaprezentowano także maski afrykańskie, obrazy, płaskorzeźby, medale, szlacheckie sztućce, stare urządzenia nawigacyjne oraz "nautilusy"- muszle oprawione
artystycznie w srebro, szkło czy cynę. Podobno Izabela Czartoryska pita wyłącznie z nautilusów. Tak przynajmniej twierdzi kpt. Gawłowicz.
Wśród obrazów zaprezentowano grafiki Raula Castellano i
Balthazara Kłossowskiego de Rolla, który swoje prace podpisywał jako Balthus. W Polsce, tylko muzeum we Wrocławiu posiada jeszcze jedną pracę Balthusa. Były też na wystawie szkice i grafiki francuskiej
artystki Lenor Fini, żony Konstantego Jeleńskiego, oraz obrazy afrykańskiego malarza Ablada Glovera.
Afrykański nurt w kolekcji kapitana Gawłowicza doczekał się oddzielnej prezentacji, podczas
festiwalu "Africa Fest", który odbywał się w Szczecinie, w październiku 2007 r. Również muzeum w Niechorzu zawdzięcza kapitanowi Gawłowiczowi wsparcie afrykańskimi eksponatami. Przy okazji wystawy, w
lutym 2006 r., odbyło się tam spotkanie literackie, poświęcone marynistyce, bowiem J. Gawłowicz jest nie tylko kolekcjonerem, ale i znanym marynistą, szefem zachodniopomorskiego oddziału Związku Literatów
Polskich. Pierwsze opowiadania drukował w "Tygodniku Morskim", w 1962 r. Ma na swoim koncie 6 książek marynistycznych i 4 pozycje naukowe.