W piątek i sobotę w Akademii Morskiej trwały dni otwarte. Odwiedzający uczelnię młodzi ludzie mogli liczyć na coś
więcej niż tylko na informatory - AM udostępniła im bowiem swój sprzęt, na którym na co dzień kształcą się studenci.
Dni otwarte pozwoliły maturzystom skonfrontować swoje romantyczne wyobrażenia o
pracy na statku ze zdominowaną przez nowe technologie rzeczywistością. Przekonali się na przykład, że coraz bardziej anachroniczny staje się obraz marynarza pochylonego nad papierową mapą - ten odwieczny
atrybut żeglarzy jest bowiem wypierany przez różnego rodzaju elektroniczne systemy nawigacji. Zmieniają się też sposoby łączności. Jeszcze 20 lat temu podstawą był alfabet Morsea, dziś studenci uczą
się obsługi łączności satelitarnej.
Goście AM mogli także zobaczyć w działaniu różnego rodzaju symulatory, jakimi dysponuje uczelnia, i które, jak zapewniają jej wykładowcy, pozwalają wyćwiczyć u
studentów prawidłowe reakcje na właściwie wszystkie zdarzenia na morzu - od drobnych usterek sprzętu, po wielkie katastrofy. To odzwierciedlanie prawdziwych wydarzeń jest bardzo wierne. Np. w symulatorze
siłowni można włączyć "ścieżkę dźwiękową" z odgłosami, jakie rozlegają się we wnętrzu płynącego statku.
Jednak te technologie, jakkolwiek efektowne, na pewno nie były w stanie zachęcić do
studiowania na AM tak bardzo, jak pewna wiadomość podana w informatorze - głosząca, że absolwent tej uczelni jeszcze przed trzydziestką zarabia średnio 5 tysięcy euro...