Nowy statek szczecińskiego armatora
Dziś najnowszy nabytek szczecińskiego armatora Unibaltic - chemikafiowiec
"Antracyth" - wypłynie w swój pierwszy po zmianie nazwy i właściciela handlowy rejs. Nierdzewne zbiorniki umożliwiają mu przewożenie specjalistycznych ładunków płynnych chemikaliów między portami
Bałtyku i Morza Północnego.
W ostatnich dniach "Antracyth" przechodził próby morskie. Dziś powinien wyruszyć w swój pierwszy handlowy rejs. Najpierw ma załadować dwa różne rodzaje nawozów płynnych
w Kłajpedzie i Kaliningradzie. Następnie popłynie z nimi na rozładunek do niemieckich portów Emden i Lubeka.
Statek został wybudowany w 1990 r. Ma 4,5 tys. ton nośności i 86,5 metra długości.
Pierwotnie nosił nazwę "Messana" i pływał po Morzu Śródziemnym. Jednostka ma podwójne poszycie kadłuba i zbiorniki ze stali nierdzewnej, które umożliwiają jej przewożenie specjalistycznych ładunków
chemicznych, jak metanol czy benzen oraz różnego typu płynne nawozy
Na stałe statek będzie przewoził je między portami Bałtyku i Morza Północnego. Pływa pod banderą cypryjską, ale jego
kilkunastoosobową załogę stanowią Polacy.
- Będzie to ważne uzupełnienie naszej floty, gdyż mamy też dwa inne statki wyposażone w zbiorniki i rurociągi ze stali nierdzewnej o nośności 3,2 tys. ton i
5,5 tys. ton -wyjaśnia Arkadiusz Wójcik, prezes Unibaltic. - "Antracyth" lokuje się gdzieś między nimi. Te trzy jednostki mogą przewozić prawie każdy ładunek płynny, w tym najbardziej żrące kwasy.
Unibaltic kupił nowy statek w grudniu zeszłego roku we Włoszech na licytacji, która została ogłoszona po bankructwie poprzedniego właściciela. Później przeszedł on remont w doku Szczecińskiej Stoczni
Remontowej "Gryfia".
Po wprowadzeniu nowego statku flota działającego od siedmiu lat Unibaltic liczy już sześć specjalistycznych jednostek, które są wykorzystywane do przewozu chemikaliów. Zdaniem
prezesa firmy, kryzys, który wciąż trapi światową żeglugę, jest dobrym momentem do zakupu nowych jednostek.
- Skorzystaliśmy z tego, że nie którzy armatorzy są zmuszeni do wyprzedaży swoich
statków. Rynek przewozów ładunków płynnych, chemikaliów jest mniej podatny na wahania koniunktury, gdyż jest niszowy i o wiele mniejszy od np. Rynku przewozów masowych. W efekcie w czasie hossy stawki za
przewozy ładunków chemicznych są niższe niż masowych. Z drugiej strony, gdy mamy do czynienia z bessą, to nasze stawki tak bardzo nie spadają, co oczywiście nie znaczy, że kryzys nas nie dotyka - ocenia
Arkadiusz Wójcik.