W pierwszej dziesiątce największych kontenerowych portów świata nie ma już ani jednego europejskiego i jest
zaledwie jeden amerykański - Los Angeles/Long Beach. Jest za to aż 6 chińskich, a pozostałe to: Singapur, Busan i Dubaj - wszystkie też azjatyckie. W Top 10 zabrakło już miejsca nawet dla Rotterdamu.
Zastąpił go tam chiński port Quingdao. A przecież do 1986 r. to on był największy (3 lata temu przestał zresztą być największym portem świata w ogóle, jeśli chodzi o wszelkie przeładunki, gdyż został
zdetronizowany przez Szanghaj). Ten ostatni port, biorąc pod uwagę dynamikę jego obrotów, w tym roku zapewne stanie się również największym portem kontenerowym, odbierając palmę pierwszeństwa Singapurowi;
dzieląca te porty różnica była ostatnio już bardzo niewielka (patrz: tabela).
W dwudziestce największych portów kontenerowych zdołały się zmieścić, oprócz Rotterdamu, jeszcze zaledwie 2 porty
europejskie: Antwerpia i Hamburg, w tej właśnie kolejności, na 15. i 16. miejscu. Tyleż samo ma... Malezja, z portami Kelang i Tanjung Pelepas. Nie znalazło się tam miejsce dla Bremerhaven. Te 3 wielkie
północnoeuropejskie huby zdołał wyprzedzić nie tylko wspomniany Dubaj, ale nawet port małego Tajwanu - Kaohsiung.
Kryzys mocno dał się we znaki portom kontenerowym, ale nawet wśród tych
największych znalazły się w zeszłym roku takie, których obroty nie tylko nie spadły, ale nawet wzrosły. Liderem pod tym względem był Tanjung Pelepas, gdzie przeładunki, po raz pierwszy, przekroczyły
poziom 6 min TEU, w czym główna zasługa Maersk Line i Evergreena, które przeniosły się tam z (zbyt drogiego) Singapuru.
Podobne względy wpłynęły na przetasowania wśród portów europejskich.
Najbardziej dotknęło to Hamburg, który - w porównaniu z wcześniejszym rokiem - utracił bez mała 30% swoich obrotów kontenerowych, głównie na rzecz Rotterdamu i Zeebrugge, co w znacznej mierze złagodziło
skutki kryzysu żeglugowego w obu tych portach. A przecież Hamburg był już blisko granicy 10 mln TEU rocznie i - wydawało się - że rychło może zagrozić pozycji Rotterdamu, jako największego europejskiego
portu kontenerowego.
Kolejnym, dość dotkliwym dla Hamburga (już w br.) ciosem, może być decyzja Maersk Line, o skierowaniu jednego ze swoich dalekowschodnich serwisów bezpośrednio na Bałtyk.
Niezależnie od pierwszych, skromnych jeszcze, przewozów na tej linii, jej otwarcie stanowi niebezpieczny dla tego portu precedens, gdyż - toutes proportions gardee - Gdańsk może przejąć jakąś część tych
funkcji, które dotąd były zarezerwowane wyłącznie dla północnoeuropejskich hubów, z Hamburgiem na czele (patrz: "Namiary" 02/2010). Oznacza to również, że wysunięte "macki" azjatyckich portowych
gigantów sięgnęły już bezpośrednio na Bałtyk.