Oficjalnie majątek stoczni szczecińskiej jest dobrze zabezpieczony i konserwowany. Nieoficjalnie pojawia się
jednak coraz więcej obaw o jego dalszą kondycję po skończeniu się wyjątkowo ciężkiej zimy.
Stocznia nie pracuje od końca maja 2009 r. Konserwacją i obsługą jej majątku przez pierwszych 8 miesięcy
zajmowała się grupa ok. 160 osób. Od początku lutego została ona jednak okrojona o połowę. Agencja Rozwoju Przemysłu tłumaczyła, że jest to efektem zmniejszenia terenu stoczni, której fragmenty zostały
sprzedane w ostatnich przetargach. Zapewniała też, że obecna liczba pracowników wystarczy do dobrego zabezpieczenia pozostałej części.
Byli pracownicy stoczni, z którymi rozmawialiśmy na ten temat,
zwracają jednak uwagę, że nowych właścicieli zyskały tylko peryferyjnie położone części stoczni (okolice nabrzeża Arsenał i biurowiec Lipski). Ich zdaniem, skala redukcji była nieproporcjonalnie duża, tym
bardziej, że na niesprzedanych terenach znajduje się zdecydowana większość dźwigów, suwnic i innych urządzeń wymagających konserwacji.
-To nie był dobry ruch - anonimowo powiedział nam jeden z
byłych stoczniowców. - Mamy teraz długi okres mrozów, więc wszystko jest uśpione. Co będzie dalej, to dopiero pokaże odwilż. Jeżeli urządzenia dźwigowe będą bezczynnie stały dłużej, to kiepsko to widzę.
Każdy dzień postoju przy małej konserwacji musi skutkować powolną degeneracją tych urządzeń.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że zarządca stoczniowej kompensacji niedawno zwrócił się do
kilku szczecińskich firm z zapytaniem o to, czy nie były-by zainteresowane zleceniem na konserwowanie majątku stoczni. Jedną z nich są Portowe Centralne Warsztaty Mechaniczne.
- Ciężko odpowiedzieć na
tę ofertę, gdy nie widziało się aktualnej dokumentacji tych urządzeń. Niektórzy uważają, że jeśli nie będą działać przez kilka miesięcy, to będą się nadawać tylko do zezłomowania - powiedział nam Andrzej
Grodzki, wiceprezes PCWM.
Zdaniem Jana Jęczkowskiego, byłego wieloletniego szefa technicznego stoczni, za dalszym utrzymaniem majątku zakładu w dobrym stanie przemawiają argumenty ekonomiczne. - Jeżeli
urządzenie ma aktualne świadectwo potwierdzające jego użyteczność, to można za nie uzyskać odpowiednią ceną. Poza tym utrzymanie w ruchu pozwala na przywrócenie go do pracy bez dodatkowych procedur, które
mogłyby zdyskwalifikować niektóre urządzenia. Zakres przeglądów technicznych urządzeń, które stoją, może być odpowiednio zmniejszony, co pozwala obniżyć koszty. Nie chce mi się wierzyć, żeby ludzie którzy
się tym zajmują, dopuścili do zniszczenia tego majątku - ocenia Jan Jęczkowski.