Podczas wczorajszego spotkania w Warszawie prezydent Szczecina przedstawił program wsparcia nie tylko stoczni i jej
pracowników, ale całej gospodarki miasta. Zdaniem związkowców w obecnej sytuacji te plany mogą jednak okazać się na wyrost i nie ułatwić ratowania stoczni.
Wczoraj u Michała Boniego - ministra w
kancelarii premiera po raz drugi w sprawie stoczni spotkali się prezydent Szczecina Piotr Krzystek, wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz, poseł Longin Komołowski, wiceminister skarbu Adam
Leszkiewicz oraz przedstawiciele Agencji Rozwoju Przemysłu oraz Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Jak poinformowało Biuro Prasowe Miasta, prezydent mówił o tym, że zaprzestanie
działalności przez tak duży zakład jak stocznia spowoduje narastanie problemów gospodarczych i społecznych, w tym wzrost bezrobocia oraz marginalizację Szczecina i województwa. Przedstawił też program
działań, które przy wsparciu rządu mają przeciwdziałać tym zjawiskom. Jest to m.in.: utworzenie specjalnej strefy ekonomicznej na terenie stoczni oraz w trzech innych możliwych lokalizacjach, budowa
układu komunikacyjnego, który otworzy ok. 80 ha terenów inwestycyjnych na Łasztowni i Kępie Parnickiej, zagwarantowanie środków na tworzenie Szczecińskiego Parku Naukowo-Technologicznego oraz zwiększenie
zewnętrznej puli środków na modernizację dostępu drogowego do szczecińskiego portu. Miasto chce też pomocy finansowej na działania osłonowe dla byłych stoczniowców i ich rodzin, które ma realizować
Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Wśród działań długoterminowych, które mają poprawić sytuację gospodarczą miasta, Krzystek wymienił m.in. budowę obejścia zachodniego miasta, Trasy Nadodrzańskiej i
Autostrady Poznańskiej.
Przedstawiciele strony rządowej stwierdzili, że szybkiej realizacji mogą doczekać się tylko działania zmierzające do utworzenia strefy ekonomicznej. Pozostałe pomysły muszą
zostać przeanalizowane także przez inne ministerstwa i agendy rządowe.
Kolejne rządowo-samorządowe spotkanie w tej sprawie ma odbyć się 25 listopada, czyli tuż przed rozstrzygnięciem przetargów na
sprzedaż majątku stoczni.
Zdaniem związkowców przestawiony przez Miasto program może być zbyt ambitny. - Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chcemy na zielonym polu utworzyć strefę
ekonomiczną i czekać aż inwestorzy utworzą tam miejsca pracy? - pytał Mieczysław Jurek, szef zachodniopomorskiej "Solidarności" - Z doświadczeń Goleniowa wynika, że potrzeba na to minimum 10 lat,
których teraz nie mamy. Dlatego stoimy na stanowisku, że trzeba uaktywnić majątek stoczniowy, żebyśmy nie pozbyli się sektora stoczniowego w Polsce. Miastu nic nie przeszkadzało wcześniej realizować
koncepcje, które teraz głosi. Jeżeli chce się za dużo, to można nic nie uzyskać.