Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Gdańsk z perspektywy obywatela świata

Nadmorski Przegląd Gospodarczy, 2010-02-20

Na rozwój Portu Gdańsk stawia prezes DCT Polska - Boris Wenzel Boris Wenzel czuje się obywatelem świata, prawdziwym internacjonalistą, nawet jego żona pochodzi z Tajlandii. Ma problem nawet z poczuciem własnych korzeni. Po linii męskiej są one niemieckie. Dziadek pochodził z Prus Wschodnich. Boris nie zna nawet nazwy tej miejscowości. - To było gdzieś w pobliżu Kaliningradu - mówi Po wojnie dziadek znalazł się w Berlinie. Tam się urodził ojciec Borisa. Cała rodzina uciekła na zachód tuż przed budową muru berlińskiego: - Mogli zabrać jedną małą walizeczkę. Mama Borisa jest Francuzką. Spędzała wakacje w Hiszpanii, gdzie poznała młodego Niemca, który tam pracował. Wkrótce nie widzieli świata poza sobą. - W wieku 5 lat potrafiłem rozmawiać w trzech językach: francuskim - z mamą, niemieckim z ojcem i angielskim, bo w tym oni rozmawiali z sobą. Mając 10 lat opanowałem jeszcze hiszpański, bo oni wciąż lubili tam spędzać letnie urlopy. Największy wpływ na jego życie miała jednak matka. Nie tylko go wychowywała, ale też namawiała do nauki. Uczelnia biznesowa do której uczęszczał nie spełniała jego oczekiwań. - Byłem ostatni w klasie biznesu. Jak ostatni w szkole biznesu stał się prymusem w klasie prawdziwego biznesu? - Bo ja jestem ambitny z natury. Zawsze czegoś nowego szukam. Lubię podróżować, pracować w różnych miejscach świata. Ta szkoła nie spełniała jego oczekiwań. Była zbyt nudna i konserwatywna. Odszedł z trzeciego roku i przeniósłszy się do Nowego Jorku, zaczął pracować w firmie konsultingowej. Po roku jednak wrócił do Francji, aby kontynu ować naukę i uzyskać dyplom. - Mama mnie nakłaniała. Nie mogłem dopuścić do tego, aby pieniądze rodziców, przeznaczone na moje wykształcenie, zostały zmarnowane. Potem podjął pracę w ambasadzie francuskiej w Londynie - w departamencie ekonomicznym - na czas 18 miesięcy. - Groził mi pobór do wojska, a nie chciałem tracić cennego czasu z życia. Służba dyplomatyczna mnie od tego chroniła. W jego dziejach nieraz ważną rolę odgrywał przypadek. - Podczas wakacji w Zurychu poznałem bankowców inwestycyjnych z Tajlandii. Zaproponowali mi prace by reprezentować bank w wielu spółkach, w których on zainwestował. Pobyt w tym kraju przedłużył się mi do 15 lat. Kupował upadające firmy i restrukturyzował. W I połowie lat 90- tych rozwój gospodarczy Tajlandii był imponujący, PKB w przedziale 8 - 9 proc.. Większość importu w krajach tej części Azji pochodziła z Tajlandii. W II połowie lat 90-tych Chińczycy swą ekspansją gospodarcza przygnietli ten kraj - Niemniej dużo się tam nauczyłem. Szczególnie podejmowania szybkich decyzji w czasach kryzysu. Próbując ratować bankrutujące firmy poprzez działania w funduszach inwestycyjnych, trafił do gospodarki morskiej. Inwestowali w port w Tajlandii. To było 9 lat temu. Uruchomił tam 2 nowe terminale. Ale po 4 latach amerykański fundusz, dla którego pracował, sprzedał swe udziały w tym porcie. W ten sposób znalazł się w innej firmie, która kierowała go do zadań związanych z naprawą bilansu ekonomicznego inwestycji portowych w różnych miejscach świata. Indie, Panama, Turcja, Portugalia, Belgia znalazły się na jego drodze zawodowej. Po 3 latach uznał, że to jednak zbyt urozmaicony styl życia i znalazł firmę Macquarie z Australii, która jest właścicielem DCT. Dlaczego zaangażował się w przedsięwzięcie w nie tak znów wielkim, uchodzącym za peryferyjny w Europie Port Gdański? Ponieważ jest przekonany, że miejsce to prędzej czy później czeka prężny rozwój. Jego położenie geograficzne to brama do Europy środkowej i wschodniej i do dalszych - ogromnych - rynków wschodnich: białoruskiego, ukraińskiego, rosyjskiego. Poza tym Polska po poszerzeniu Unii Europejskiej jest predestynowana do odegrania wiodącej roli na wschodzie Unii. Dotąd w Unii porty Beneluksu oraz niemieckie, z Hamburgiem na czele, dominowały w obsłudze ładunków towarowych, które docierały do Europy na statkach transoceanicznych, a potem trzeba było je rozprowadzić do odbiorców - również w Europie środkowej i wschodniej. Od stycznia 2010 statki transoceaniczne wpływają do Portu Gdańsk. Pierwsza, najważniejsza część roboty została zrobiona. Teraz reszta zależy od ambicji Polaków, od tego czy potrafią wykorzystać szansę. Aby tak było, potrzebne jest przede wszystkim: * Aby tak było, potrzebne jest przede wszystkim: Poprawienie infrastruktury dostępu do portu od strony lądu. Przez wiele lat Polska, jeśli już budowała połączenia komunikacyjne, to były one nastawione na kierunki równoleżnikowe, czyli wschód - zachód, tymczasem jej racją stanu i warunkiem rozwoju jest kierunek północ - południe z ewentualnymi odgałęzieniami na wschód. * Uproszczenie przepisów prawnych i zmienienie mentalności polskich urzędników, których zadaniem powinno być ułatwianie a nie utrudnianie działalności gospodarczej. Dlaczego, skoro Polskę obowiązują te same przepisy co w Unii Europejskiej, oclenie towaru w polskim porcie trwa o wiele dłużej niż w portach niemieckich? Mimo przysłowiowej niemieckiej dokładności, w Hamburgu trwa to kilka godzin, w Gdańsku kilka dni, a nawet zdarza się, że tygodni? Dlaczego w Polsce VAT trzeba zapłacić w ciągu 30 dni, skoro w Niemczech jest na to 90 dni? Przez ten czas sprowadzający towar zdąży go sprzedać i ma na VAT, w Polsce musi założyć przygotowanie pieniędzy z góry. Czy Polacy nie widzą, że przez to uciekają im miliony euro? * Zmienienie postrzegania roli dwu, niedaleko usytuowanych portów: Gdańska i Gdyni. To powinien być port pod wspólnym zarządem - trójmiejski, czyli po prostu polski. Ze wspólną strategią, bez wyniszczającej rywalizacji. W Hamburgu jest wiele terminali, dużo więcej niż w Trójmieście i wszystkie mają robotę, a zarząd panuje nad całością interesów. Gospodarka morska, która mogłaby rozruszać polską gospodarkę, szczególnie w czasach kryzysu, jest traktowana lekceważąco. Na skutek tego niemiecki kryzys przerzuca się na Polskę, która zaniedbuje historyczną szansę. Największym pragnieniem Borisa Wenzla jest zmiana polskiej mentalności tak, aby sami Polacy to dostrzegli. Czy znajdzie zrozumienie, pomoc i poparcie?
 
Anna Kłos
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl