Ucieszyłem się, że po półwiecznym oczekiwaniu Szczecin doczeka się własnego muzeum morskiego. Gdy sława powojennej
floty, czyli "Sołdek" kończył zasłużoną służbę i mógł zostać u nas jako muzeum, nie znaleziono na ten cel środków. Wiele inicjatyw spotykał ten sam los. W końcu coś się zmienia. Mamy muzeum techniki,
będzie muzeum morskie. Muzea żywią się głównie turystami, których każdy w świecie pożąda. Szkoda tylko, że w gospodarce morza nam jakoś ubywa. Ten temat wyczuwa się za to na deskach Teatru Polskiego,
który wystawił prapremierę sztuki napisanej przez szczecinianina i o Szczecinie. Niektórzy mówią, że nudna. Trzeba poczekać jak "Którędy do morza" przyjmie publiczność. Tytuł sugeruje żeśmy coś
zgubili. Autor, Roman Ossowski, przypomina okoliczności budowy szczecińskich pomników, które potem w niepojęty sposób nasze miasto opuszczają. Jedni odnajdą tu siebie, a inni będą się oburzać. Nie brakuje
na scenie dowcipnych obserwacji, przewijają się stare szczecińskie piosenki, widz uczestniczy w sprawach, które zna, ale zobaczy je może inaczej. To dobrze, że Teatr Polski dał szansę takiej sztuce.
Najbezpieczniej wystawia się znane tytuły. W tym przypadku z przymrużeniem oka popatrzymy na naszą świeżą historię, która jak to historia, nie musi być zawsze łaskawa ani spoczywać na
koturnach.