Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Błędy kapitana Astry

Kurier Szczeciński, 2010-02-04
Największym błędem kapitana jachtu "Astra", z którego 20 stycznia 2007 r. wypadła Marta M., była jego zgoda na załatwienie się kobiety na pokładzie. Biegły obarcza go winą za śmierć dziewczyny. Proces dwóch żeglarzy, których prokuratura oskarża o nieumyślne spowodowanie śmierci Marty M., zbliża się do końca. Wczorajszą rozprawę zdominowało wystąpienie Jacka F., biegłego z zakresu bezpieczeństwa nawigacji żeglugi, który szczegółowo przeanalizował przebieg rejsu i zachowanie załogi. Uznał, że popełniono wiele błędów. Odpowiedzialnością za nie obarczył kapitana Edwarda R-Z. Zdaniem biegłego, bezpośrednią przyczyną wypadku był, jak to określił, "cyrkowy sposób załatwiania potrzeb fizjologicznych przez "załogantkę". Kobieta wbrew zakazowi kapitana wyszła z mesy i bez żadnego zabezpieczenia załatwiała się za burtę. W trakcie tej czynności wypadła z jachtu. Nie miała na sobie kapoka. Pływanie w zimnej wodzie utrudniały jej zsunięte spodnie i kalosze na nogach. -Natychmiast wlała się do nich woda, która zadziałała jak balast, ciągnąc kobietę w dół - tłumaczy biegły. Jacek F. nie miał wątpliwości. To kapitan odpowiada za bezpieczeństwo na jachcie. Nie powinien się zgodzić na wyjście kobiety na pokład. W sytuacji, kiedy załogantka nie chciała się załatwić do wiaderka, powinien ją do tego zmusić - nawet decydując się na areszt. Ale to nie jedyna wpadka kapitana, biegły uważa, że nie doszłoby do wypadku, gdyby "Astra" nie wypłynęła w rejs. A powinna zostać w porcie, bo od kilkunastu lat nie miała ważnej karty bezpieczeństwa - pod względem technicznym jednostka nie była do rejsu przygotowana. Poza tym kapitan nie przygotował się do wyprawy pod względem nawigacyjnym. -Nie miał ani mapy, ani kompasu - podkreślił twórca ekspertyzy. Dalsze zastrzeżenia. Przed wypłynięciem kapitan nie przeszkolił załogantów w zakresie bezpieczeństwa. Nie wykonał też instruktażu dotyczącego próbnych alarmów. A wypływając z portu, nie wpisał się do księgi wyjść i wejść. Na dodatek wszyscy na jachcie pili alkohol. I jeszcze przebieg akcji ratunkowej. Nie przebiegała zgodnie z obowiązującymi przepisami. Największy błąd? Za późno wyrzucono koło ratunkowe. I niepotrzebnie kapitan wyeliminował z udziału w akcji Jacka T - choć nieprzeszkolony, mógł się przydać do pomocy. Decyzja, by nie wzywać służb ratunkowych, jest sama w sobie karygodna.Opinia biegłego jest dla kapitana jachtu bardzo niekorzystna. Może mieć wpływ na wyrok, który ogłoszony będzie już niebawem. Przypomnijmy, że do tragedii doszło podczas rejsu po Zalewie Szczecińskim czterotonowym morskim jachtem "Astra". Było zimno (8-10 st. C), padał deszcz. Wiatr wiał z prędkością 4-5 st. B, j w porywach do 7. Akcja ratownicza podjęta po wpadnięciu Marty M. do wody się nie powiodła. Kobieta utonęła. Żeglujący z młodą żeglarką mężczyźni po przypłynięciu do portu w Szczecinie wyrzucili na śmieci rzeczy koleżanki. Pytającym o Martę przyjaciołom odpowiadali, że wysiadła w Stepnicy. Dopiero kilka dni później zaginięcie dziewczyny zgłosił policji jeden z dwóch załogantów (Jacek T.). Wszczęto śledztwo. Żeglarze zostali oskarżeni o nieumyślne spowodowanie wypadku i nieudzielenie pomocy potrzebującej kobiecie. Edward P.-Z. nie przyznała się do popełnienia przestępstwa. Jacek T. tylko częściowo. Pierwszemu z nich grozi nawet 12 lat więzienia. Załogantowi-do trzech.
 
Leszek Wójcik
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl