Gazowiec "Happy Eagle" transportujący gaz LPG staranował w Świnoujściu Strażaka 25. Na wpół zatopioną
jednostkę doholowano do basenu trymerskiego w pobliżu latarni morskiej. Z "Happy Eagle" - na szczęście - gaz się nie wydostał.
W nocy z czwartku na piątek Strażak 25 eskortował gazowca. Do
zderzenia doszło, gdy statek wchodził do świnoujskiego portu. - W pewnym momencie zobaczyliśmy, że gazowiec płynie prosto na nas. Nie było praktycznie możliwości, żeby uciec. Gazowiec uderzył nas w lewą
burtę, w pobliżu rufy. Gdyby nie to, że robiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby do zderzenia nie doszło, to mógłby nas uderzyć w gorsze miejsce. Wszyscy są cali, ale doszło do strat materialnych - mówi
jeden z członków załogi.
Na Strażaku znajdowało się siedem osób, w tym trzech strażaków ratowników. Uszkodzona jednostka została z pomocą holowników dociągnięta do nabrzeża. Zalało pomieszczenie
maszyny sterowej i dwa pokłady. Gazowiec z banderą wyspy Man (obok Wielkiej Brytanii) - po sprawdzeniu przez inspektora - mógł popłynąć dalej do swojego celu, tj. do Szczecina. Członków załogi gazowca i
Strażaka 25 przebadano na zawartość alkoholu we krwi. Wszyscy byli trzeźwi. Jak doszło do zderzenia? Ma to wyjaśnić Izba Morska w Szczecinie. Nieoficjalnie mówi się, że na gazowcu miał miejsce tzw.
blackout, czyli przerwa w pracy systemu elektroenergetycznego. Strażak 25 jest niesprawny. Ma trafić do stoczni remontowej w Świnoujściu, gdzie przejdzie naprawę. Wiadomo już, że uszkodzenia są poważne,
ale trudno oszacować na razie, ile remont będzie trwał. Przypomnijmy, że Strażak 25 to jednostka ratowniczo-gaśnicza wybudowana w 1977 roku w stoczni w Gdyni.