Głównym tematem, który przewijał się przez wszystkie wystąpienia na panelu morskim tegorocznego gdyńskiego IX
Międzynarodowego Forum Gospodarczego, był - jakżeby inaczej - kryzys. Mówili o nim teoretycy, ale głównie praktycy. Ci ostatni, przeważali również wśród słuchaczy. Gdyńskim obradom przysłuchiwały się
również - nie po raz pierwszy zresztą - Anna Wypych-Namiotko, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Janina Mentrak, doradca ministra w tym resorcie.
Swego rodzaju tradycją forum było, że
występowali na nim prominentni przedstawiciele światowej ekonomii. Ostatnia edycja pokazała, że nie trzeba się uciekać do pomocy zagranicznych sław, by o globalnych, a przy okazji krajowych, problemach
gospodarczych mówić kompetentnie i interesująco. Zrobili to profesorowie Mirosław Gronicki i Jerzy Hausner, obaj mający tę zaletę, że swą rozległą wiedzę teoretyczną mieli już okazję skonfrontować z
praktyką, pełniąc - i to z niezłym skutkiem - wysokie funkcje rządowe.
Ich wspólne wystąpienie "Światowy kryzys gospodarczy jako zagrożenie, a jednocześnie szansa dla Polski", otwierało
merytoryczną część panelu morskiego forum. Trudno powiedzieć, że tchnęło ono optymizmem. Zapatrywania prelegentów na przyczyny, przebieg i przewidywane skutki obecnego kryzysu w Polsce, różnią się
zasadniczo od tych prezentowanych przez obecnych sterników naszej gospodarki, a "recenzja" ich działań była wręcz miażdżąca. Aktualnie rządzącej ekipie profesorowie zarzucają, że nie ma ona koncepcji
przedsięwzięć, które pozwoliłyby złagodzić skutki recesji, podejmowane środki zaradcze są niezborne, miejscami nawet sprzeczne. Przede wszystkim jednak, nie przygotowuje się gospodarki kraju do
funkcjonowania po kryzysie. A, ich zdaniem, doprowadzi on do zasadniczej zmiany geografii gospodarczej świata i przejściowej "deglobalizacji", na co już teraz trzeba się przygotowywać. - Nawet, jeśli
nie będzie gorzej, na pewno będzie inaczej. Zdolność do przyszłych przewag buduje się w kryzysie, a nie po - mówił prof. Hausner. Wskazywał także, że ze względu na sytuację polityczną (zbliżające się
wybory), maleć będzie również u rządzących wola przeprowadzenia niezbędnych zmian.
Znacznie optymistyczniejsze było wystąpienie kolejnego referenta, Krzysztofa Gromadowskiego, dyrektora ds.
współpracy międzynarodowej i PR Zarządu Morskiego Portu Gdynia, który przedstawił strategię portu w czasach kryzysu (wcześniej zrobił to na łamach "Namiarów" Janusz Jarosiński, prezes ZMPG). Ale też
port ten znajduje się w wyjątkowo komfortowej sytuacji. Dzięki dobremu gospodarowaniu w latach poprzednich, zgromadzono tam znaczne środki własne, które pozwalają teraz zarządowi realizować, bez
zahamowań, intensywny program modernizacji i rozbudowy. Co więcej, na skutek korzystnej zmiany kursu złotego, port ten, mimo znacznego spadku przeładunków, osiąga wyjątkowo dobre wyniki finansowe.
Bardzo interesujące było również wystąpienie Jerzego Czuczmana, dyrektora Forum Okrętowego, dotyczące przyszłości przemysłu okrętowego w Polsce i Europie. Wynikało z niego, że - wbrew potocznym opiniom
- przemysł ten na naszym kontynencie ma się całkiem dobrze, nawet w takim kraju jak Wielka Brytania, która praktycznie zlikwidowała swoje stocznie. Skutki kryzysu dotknęły Europę w znacznie mniejszym
stopniu, ze względu na posiadane know-how i typy budowanych tu jednostek, głównie pasażerskich, czy dla przemysłu offshore. Pomijając największe nasze stocznie, które bezskutecznie usiłowały konkurować,
profilem swojej produkcji, z koreańskimi czy chińskimi, inne zakłady polskiego przemysłu okrętowego skutecznie bronią się przed kryzysem.
Jak usiłują sobie radzić w kryzysie armatorzy, mówił z
kolei Martin Krafft, z Columbia Shipmanagement GmbH. Paleta tych działań jest dobrze znana: wycofywanie i złomowanie statków, rezygnacja z zamówień, bądź odsuwanie w czasie dostaw, likwidacja, komasowanie
lub racjonalizowanie serwisów liniowych, tworzenie wspólnych, cięcie kosztów osobowych itd. Niemniej, zważywszy na ogromną nadwyżkę podaży usług przewozowych, w stosunku do popytu, kryzys w żegludze
będzie długotrwały. Wielu armatorów go nie przetrwa, nawet tych - zdaniem prelegenta - z obecnej światowej czołówki.
Ostatnią prezentację na morskim panelu przedstawił Marek Tarczyński, prezes Polskiej
Izby Spedycji i Logistyki. Polska branża TSL, która tuż po wejściu do Unii przeżywała okres niezwykłej ekspansji, skutkami kryzysu dotknięta została szczególnie boleśnie. Można mówić wręcz o zapaści, gdyż
w tym roku spadki sięgają 20-30%. Zdaniem referenta, przedłużająca się recesja będzie musiała spowodować upadłość lub przejęcia nieefektywnych i przeinwestowanych firm (jeden tylko Bałtycki Terminal
Kontenerowy w Gdyni obsługuje ok. 200 firm spedycyjnych, o transportowych nie wspominając). Głęboka dekompozycja branży TSL będzie nieunikniona.
Organizatorzy gdyńskiego forum najwyraźniej jego
temat wzięli sobie mocno do serca, gdyż tegoroczne obrady trwały dzień, a nie dwa, jak poprzednio. Nie odbiło się to jednak na poziomie merytorycznym, tak prezentacji, jak i towarzyszących im dyskusji.
Tradycyjnie, wysoki poziom trzymał również Sławomir Kalicki, prezes Inter Marine Sp. z o.o., sprawnie i kompetentnie moderujący obrady morskiego panelu.