3 pytania do Jacka Millera, dyrektora szczecińskiej restauracji
MiO: Jutro
zainauguruje swoją działalność pierwsza restauracja na Łasztowi od czasu słynnej Restauracji Bosmańskiej. Skąd pomysł na "knajpę" w porcie?
J.M.: Od wielu lat współpracowałem z Zarządem
Morskich Portów Szczecin i Świnoujście S.A. , a także z panami Andrzejem i Robertem Erdmann, właścicielami hoteli w Cedyni i Chojnie oraz kilku restauracji, których przekonałem do otwarcia tego lokalu.
Szczecin ma olbrzymie tradycje związane z położeniem nad Odrą. Na nasze szczęście żyjemy w czasach, które rokują ich odrodzenie się. Miasto planuje wieloletnie inwestycje związane z wykorzystaniem
nabrzeży. My już tu jesteśmy. Jesteśmy pierwsi i mamy nadzieję zadowolić naszych klientów ofertą i lokalizacją mocno związaną ze "szczecińskością" tego miejsca. Poprzez położenie, specyfikę
architektoniczną i bliskość przemysłu portowego rzeczywiście będziemy starać się przejąć dawny klimat portowych restauracji.
MiO: Co zjemy w Kantynie?
J.M.: Przede wszystkim
będziemy polecać naszą, wyśmienitą polską kuchnię. Będziemy się starać zmieniać menu i dopasowywać do gustów i oczekiwań naszych klientów.
MiO: W ofercie są jednak nie tylko posiłki. Co
jeszcze zaproponujecie swoim klientom?
J.M: Tak to prawda. Chcemy skoncentrować się na czterech kierunkach działalności. Po pierwsze restauracja, która będzie czynna już od 6 rano do 21
wieczorem. Po drugie będziemy oferować także catering a więc zapewnimy obsługę przyjęć okolicznościowych i posiłki regeneracyjne. Trzecia płaszczyzna naszej działalności to organizacja konferencji i
innych spotkań biznesowych. Dysponujemy trzema klimatyzowanymi salami, z efektywnym systemem nagłośnienia i monitoringiem. Możemy zorganizować konferencję nawet dla 400 osób. Czwarty aspekt naszej
działalności to oferta skierowana na organizację wesel, komunii i urodzin. Jeśli dodamy do tego nowoczesne wyposażenie kuchni, doświadczoną kadrę pozostaje mi nic innego jak zaprosić wszystkich do
"Kantyny Portowej".