Związki zawodowe ze stoczni w Gdyni i Szczecinie zaapelują do premiera Donalda Tuska, by rząd renegocjował z Komisją
Europejską ustalenia w sprawie przyszłości tych zakładów.
W końcu ub.r. Komisja Europejska uznała za nielegalną pomoc finansową, jaką polski rząd udzielił stoczniom w Gdyni i Szczecinie. KE dała
polskiemu rządowi czas do czerwca br. na sprzedaż majątku obu stoczni. Do tego czasu zakłady mają też zwolnić wszystkich pracowników (w Gdyni jest to około 5200 osób, w Szczecinie - niespełna 4 tysiące).
Szczegóły związane z wyprzedażą majątku oraz zwolnieniami zostały zawarte w tzw. specustawie stoczniowej, która weszła w życie 6 stycznia br. W myśl ustawy sprzedaż majątku obu stoczni ma się
odbyć w otwartym, nieograniczonym przetargu. Przepisy nie gwarantują produkcji statków w sprzedanych stoczniach.
Wczoraj związkowcy z gdyńskiej stoczni poinformowali media, że wspólnie ze związkowcami
ze Szczecina przygotowali list, w którym apelują do premiera Donalda Tuska, aby ten renegocjował z Komisją Europejską stanowisko w sprawie przyszłości stoczni Gdynia i Szczecin.
"Decyzje Komisji
Europejskiej dotyczące polskich stoczni zapadały w jakościowo innej sytuacji gospodarczej niż obecna. Było to jeszcze przed załamaniem amerykańskiego systemu finansowego, który szybko nabrał globalnego
charakteru" - piszą w liście szefowie NSZZ "S" i związku "Stoczniowiec" obu stoczni oraz gdyńskiego związku Pracowników Gospodarki Morskiej.
Autorzy pisma wspominają w nim, że kryzys
sprawił, iż Komisja Europejska w tej chwili "przymyka oczy" na pomoc publiczną, jaką rządy poszczególnych krajów UE udzielają swoim bankom czy firmom - w tym stoczniom (związkowcy przywołują tu
przykład działań wobec swoich stoczni rządów Francji i Niemiec).