Po nieudanej sprzedaży stoczni zagranicznemu inwestorowi coraz częściej mówi się o koncepcji zakupu jej majątku przez
samorząd, port i lokalny biznes. Uruchomienie innych rodzajów produkcji, m.in. na potrzeby powstającego gazoportu, miałoby umożliwić utrzymanie zakładu do czasu pojawienia się koniunktury na budowę
statków.
Agencja Rozwoju Przemysłu przygotowuje w tej chwili regulamin nowego przetargu na majątek stoczni w Szczecinie i Gdyni, który ma zostać ogłoszony pod koniec września. Zdaniem ministra
skarbu i części ekonomistów, w obecnej sytuacji gospodarczej szanse na znalezienie w nim branżowego inwestora, który byłby zainteresowany budowaniem statków, są prawie żadne. Dlaczego coraz częściej mówi
się o tym, że decydującą rolę w zagospodarowaniu stoczniowego majątku mogą odegrać podmioty publiczne.
- Sugerujemy tu, żeby do stoczni weszły Porty Szczecin-Świnoujście i Port Gdynia - mówi
Dariusz Zarzecki, ekonomista z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Przejęcie przez nie stoczniowego majątku mogłoby się odbyć po dokapitalizowaniu portów przez Skarb Państwa, który jest akcjonariuszem w obu
podmiotach. Drugi pomysł mówi, żeby na wykup stoczni po 1/3 wyłożyły zarządy portów, gminy i pośrednio Agencja Rozwoju Przemysłu. Gmina i port mają tu możliwości, gdyż mogą skorzystać z prawa pierwokupu.
Taki ruch nie zamyka żadnej opcji. Można później ten teren wydzierżawić czy sprzedać inwestorowi albo utworzyć park przemysłowy czy strefę ekonomiczną. Unia nie powinna mieć zastrzeżeń, bo stocznie nic
już nie produkują i został po nich tylko majątek.
Sprzedaż stoczniowego majątku za wszelką cenę jakimkolwiek inwestorom nie będzie dobrym rozwiązaniem. - Jeżeli ktoś to kupi, to spoza branży i to
pewnie tylko wybrane działki. Utworzy nam się w stoczni szachownica, z czego wynikać będą duże problemy - uważa prof. Zarzecki.
Zdaniem prof. Alberto Lozano, innego ekonomisty z US, szansą dla
stoczni może okazać się m.in. budowa gazoportu w Świnoujściu. - Tam będzie potrzebne bardzo dużo konstrukcji stalowych, więc można by to powiązać. Ze względu na kryzys w tym i przyszłym roku nie będzie
zbyt dużo zamówień na statki, ale one się w końcu pojawią. Można by więc na terenie stoczni budować na potrzeby gazoportu i równocześnie przygotowywać się do uruchomienia produkcji statków i innych
konstrukcji stalowych. Znam kilku przedsiębiorców, którzy chcieliby w to wejść, ale wszyscy czekają na to, co wymyślą teraz władze - podkreśla ekonomista.
Roma Sarzyńska, rzecznik prasowy ARP,
potwierdziła nam, że porty i samorządy lokalne także w nowym przetargu będą miały formalne prawo do pierwokupu: - Nie muszą startować w przetargu, żeby z niego skorzystać. Muszą tylko zapłacić
wylicytowaną cenę.