Rząd może odetchnąć. Komisja Europejska daje mu więcej czasu na sprzedaż stoczni w Gdyni i Szczecinie. Taką
decyzję podjęła unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes. Nie określiła jednak, ile będzie tego czasu. Do tego Bruksela, by nas ponaglić, domaga się comiesięcznych raportów. Grozi też sprawą przed
unijnym trybunałem w Luksemburgu.
Dodatkowy czas od Komisji Europejskiej może oznaczać, że procedura przetargowa na stocznie w Gdyni i Szczecinie rozpocznie się od nowa. Poprzednią wygrał katarski
inwestor, który ostatecznie nie wpłacił pieniędzy i wycofał się z inwestycji. Teraz rząd będzie musiał znaleźć nowego inwestora, który kupi obie stocznie w całości. I do tego nie odda na złom maszyn i
materiałów, lecz będzie tam produkował statki. Takie bowiem warunki stawia nam Bruksela. Jednak jeżeli Komisja uzna, że rząd ociąga się ze sprzedażą stoczni, może poskarżyć się na Polskę do Europejskiego
Trybunału Sprawiedliwości.
Do tego Warszawa musi regularnie informować o działaniach w tej sprawie. Komisarz Kroes przypomniała w liście do polskiego rządu, że "zakończenie sprzedaży aktywów w
najkrótszym możliwym terminie leży w interesie pracowników czekających na wznowienie działalności gospodarczej w stoczniach w Gdyni i Szczecinie".