Premier nie odwołał ministra skarbu Aleksandra Grada za nieudaną sprzedaż stoczni i rozwiał nadzieję na szybkie
uruchomienie produkcji statków. Stoczniowi związkowcy są tym oburzeni i szykują się do manifestacji na ulicach Szczecina. Na ponowną sprzedaż zakładów zgodziła się Bruksela.
W lipcu premier Donald
Tusk zapowiedział, że jeśli do końca sierpnia stocznie w Szczecinie i Gdyni nie zostaną sprzedane, minister skarbu pożegna się ze stanowiskiem. Operacja zakończyła się fiaskiem, więc jego odwołania
domagała się opozycja i stoczniowe związki zawodowe. Na wczorajszej konferencji prasowej premier ogłosił jednak, że po przeanalizowaniu dokumentów dotyczących sprzedaży stoczni postanowił pozostawić
Aleksandra Grada na stanowisku.
- Chociaż nie osiągnęliśmy finału, który minister Grad zapowiadał, nie znalazłem niczego, co by uzasadniało podjęcie takiej decyzji. Mogę tylko opinię publiczną
przeprosić, że może przedwcześnie złożyłem deklarację o odwołaniu ministra Grada - wyjaśnił premier.
Oburzeni rym są stoczniowi związkowcy
- Dla nas jest to poniżej krytyki -mówił Jacek Kantor, szef
zakładowej organizacji Solidarność 80 w Szczecinie. - Spodziewaliśmy się jakiegoś rzeczowego podejścia do sprawy, a usłyszeliśmy tłumaczenie, że to było niewykonalne. Po co więc nam mówiono, że jest
inaczej ? Po co premier stawiał takie ultimatum, żeby teraz się z niego wycofać? - pytał związkowiec.
Podczas wczorajszej konferencji premier rozwiał też nadzieję na szybkie uruchomienie masowej
produkcji statków w obu stoczniach.
- Nie chcę, żeby ten chocholi taniec trwał dalej: tu ktoś coś obieca, to jakiś protest. Kolejne miesiące będzie udawało się przed samymi sobą, że lada dzień ruszy
znowu na masową skalę produkcja stoczniowa, a ona nie ruszy. Zdajemy sobie z tego sprawę - przyznał Donald Tusk.
Premier mówił także, że rząd wspólnie z samorządami obu miast i przedsiębiorcami
powinien zastanowić się nad możliwościami stworzenia nowych miejsc pracy dla byłych stoczniowców, które dałyby im zatrudnienie na miejscu.
Związkowcy są przekonani, że problemu stoczni nie uda się
rozwiązać bez ulicznych protestów. Wczoraj w obronie obu zakładów zorganizowali wiec w Gdyni, w którym wzięła też udział delegacja szczecińskich związkowców. Teraz przygotowują się oni do dużej
ogólnopolskiej demonstracji z udziałem przedstawicieli innych branż, która 18 września ma się odbyć w Szczecinie. Zarząd Regionu Pomorza Zachodniego "S" wysłał wczoraj list do premiera Tuska, w którym
domaga się od niego przyjazdu w tym dniu do miasta, odebrania petycji i rozpoczęcia dialogu.
- Jak sami nie zorganizujemy porządnego protestu, to nie damy rady nic zrobić. Udało się nam zsynchronizować
nasze działania i centrale związkowe pracują teraz nad uszczegółowieniem tych planów - wyjaśnia Jacek Kantor.
Pozytywna wiadomość dotarta za to wczoraj z Brukseli. W specjalnym komunikacie Komisja
Europejska poinformowała, że komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zgodziła się przedłużyć polskiemu rządowi termin sprzedaży majątku obu stoczni. Pierwotnie miała ona się zakończyć 31 sierpnia. Pieniędzy
najpierw nie wpłacił jednak zwycięzca stoczniowych przetargów - Stichting ParticuIier Fonds Greenrights. Nie wpłynęła też zapowiadana wpłata od funduszu katarskiego rządu - Qatar Investment Authority. Po
otrzymaniu od niego listu w tej sprawie polski rząd ma jednak nadzieję, że QIA wystartuje w nowym przetargu, który ma być ogłoszony na sprzedaż stoczni.