Stoczniowe związki zawodowe szykują się do protestów w związku z niesprzedaniem zakładu inwestorowi. Coraz
więcej stoczniowców traci nadzieję na powrót do pracy w zakładzie i zaczyna interesować się przedstawianymi im ofertami pracy z innych branż.
Przypomnijmy, że do końca sierpnia katarski fundusz Qatar
Investment Authority nie zapłacił 360 mln zł za majątek stoczni w Szczecinie i Gdyni. W związku z tym rząd złożył wniosek do Komisji Europejskiej o zgodę na ponowną sprzedaż zakładów w przetargach na
podstawie stoczniowej specustawy. Jak poinformował nas wczoraj Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu Państwa, na jej odpowiedź trzeba będzie jeszcze poczekać.
W związku z tym stoczniowe związki
domagają się szybkiego spotkania z rządem. Oczekują od niego jasnego określenia planu działań wobec stoczni i przedłużenia kończącego się wsparcia dla stoczniowców.
Zdaniem Krzysztofa Fidury,
przewodniczącego stoczniowej "Solidarności" w Szczecinie, w tej sytuacji protest jest nieunikniony. - Mimo naszych dobrych chęci nie jesteśmy traktowani po partnersku. Ludzie oczekują od nas, żebyśmy
coś zrobili - twierdzi związkowiec.
Konkretne plany dotyczące swoich dalszych działań "Solidarność" ma ujawnić podczas dzisiejszej konferencji prasowej.
Minister skarbu Aleksander Grad
zarzucił w poniedziałek, że stoczniowcy w Szczecinie nie przyjęli 500 czekających na nich ofert pracy. Jak sprawdziliśmy w zajmującej się szkoleniami i pośrednictwem pracy firmie DGA, w tej chwili ma ona
dla nich 300 ofert pracy w kraju i 80 za granicą.
- Zainteresowanie tymi pierwszymi jest małe ze względu na wysokość zarobków, które nie zadowalają stoczniowców. Oferty pracy za granicą są bardziej
korzystne, ale wiążą się z koniecznością wyjazdu - wyjaśnia Jarosław Lasecki, kierownik firmy DGA w Szczecinie.
Jego zdaniem, niekorzystne informacje dotyczące perspektyw uruchomienia produkcji w
stoczni zwiększyły jednak zainteresowanie pośrednictwem pracy. Do wczoraj zatrudnienie w jego ramach znalazły 103 osoby, podczas gdy tydzień temu ich liczba wynosiła tylko 72.
- Ruch jest zdecydowanie
większy. Dziennie odwiedza nas ok. 100 stoczniowców. Pracodawcy mając świadomość, że tak duża liczba stoczniowców wychodzi na rynek pracy, mogą jednak obniżać oferowane im stawki - zastrzega Jarosław
Lasecki.
Stoczniowcy mają coraz mniejsze szansę na uzyskanie odpraw przewidzianych w ramach zwolnień grupowych. Domagają się ich niezależnie od przewidzianych przez specustawę odszkodowań za utratę
pracy, które wyniosły od 20 do 60 tys. zł. Sąd Pracy w Szczecinie ostatnio odrzuca jednak wnioski w tej sprawie.