- Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy w sprawie stoczni. Mam czyste sumienie - stwierdził minister skarbu
państwa. I choć czekał wczoraj do godziny 18, to katarski inwestor Qatar Investment Authority nie wpłacił pieniędzy za stocznie w Gdyni i Szczecinie.
- Ten przelew nie wpłynął. Stąd uznajemy, że ta
dotychczasowa procedura sprzedaży aktywów stoczni Gdyni i Szczecin dobiegła końca - stwierdził Aleksander Grad, minister skarbu państwa.
Poinformował także, że otrzymali ciekawy list od agencji
inwestycyjnej z Kataru w sprawie polskich stoczni.
- Postawiliśmy jednak twardy warunek: jeśli dziś nie będzie zapłaty, to cała procedura odbędzie się na nowo - oświadczył Grad.
- Spodziewaliśmy
się, że Katarczycy nie zapłacą. Teraz żądamy spotkania ze stroną rządową dotyczącego osłon dla pracowników. Bo ludzie nie mają środków do życia. Czekamy na odpowiedź. Ten tydzień będzie przełomowy -
stwierdził Krzysztof Fidura, przewodniczący "Solidarności" w szczecińskiej stoczni.
Związkowcy zapowiadają także, że jeżeli nie dojdzie do spotkania, to rozpoczną akcje protestacyjne.
Zdaniem Grada, to co się wydarzyło nie ma związku z zaniechaniami w ministerstwie.
- Jako minister ponoszę jednak pewną odpowiedzialność za sprawę stoczni. Ale to była sytuacja niemożliwa do
zrealizowania - dodał szef resortu skarbu.
Również wczoraj, jeszcze zanim oficjalnie ogłoszono, że Katarczycy nie wpłacili pieniędzy, polski rząd poprosił Komisję Europejską o przesunięcie terminu
sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie.
- KE otrzymała prośbę od polskich władz o przedłużenie terminu. KE uważnie analizuje tę prośbę - powiedział rzecznik KE Ton Van Lierop. Nie udzielił jednak
odpowiedzi, jaki dodatkowy termin mogłaby dostać Polska.