Osiemnastolecie swojego istnienia obchodzi szczecińska firma Trap. Jej codziennym chlebem jest walka z rdzą oraz
malowanie statków i konstrukcji stalowych w polskich stoczniach i za granicą.
Trap został założony przez dwie osoby o tym samym imieniu: Krzysztofa Malaka i Krzysztofa Zduna.
- Wcześniej pracowałem
w pokrewnej branży budowlanej, gdzie byłem kierownikiem grupy robót malarskich i konserwacyjnych -opowiada Krzysztof Zdun. - Mój wspólnik wywodził się z branży stoczniowej. Zakładając spółkę
postanowiliśmy wziąć kredyt z polsko-amerykańskiej fundacji. Dostaliśmy 100 tys. dolarów na zakup sprzętu. Kupiliśmy za to sprężarkę, piaskarkę, podnośniki i inne urządzenia potrzebne do produkcji.
Wpadliśmy wtedy w widełki kursowe, bo jak zaciągaliśmy kredyt, to dolar kosztował 13 tys. starych zł, a spłacaliśmy go po ponad 40 tys. zł. W ciągu trzech lat oddaliśmy jednak ten kredyt i mogliśmy się
dalej rozwijać - wyjaśnia współwłaściciel spółki.
Trap zatrudnia w tej chwili ok. 80 osób. Jego działalność skupia się na przemyśle stoczniowym, dla którego wykonuje różnego rodzaju prace
antykorozyjne, konserwacyjne i malarskie. Od początku istnienia do dziś współpracuje tu z dwiema stoczniami: Morską Stocznią Remontową w Świnoujściu i Szczecińską Stocznią Remontową "Gryfia".
Wykonywał też zlecenia konserwacyjno-malarskie dla starej Stoczni Szczecińskiej, ale ta współpraca skończyła się w dwa lata przed jej upadkiem. Potem były jeszcze pojedyncze zlecenia dla Stoczni
Szczecińskiej Nowej. Trap nie nawiązał z nią jednak stałej współpracy, dzięki czemu nie odczuł skutków jej likwidacji. Prace zleca mu też Stocznia Marynarki Wojennej w Gdańsku oraz bezpośrednio
współpracujący z nim armatorzy. Sporo zleceń wykonuje także za granicą. Na zlecenie norweskiej firmy wykonywał m.in. prace konserwacyjno-malarskie na platformach wiertniczych.
Trap zdobył
uprawnienia do malowania specjalną ognioodporną farbą, która w momencie pożaru pęcznieje. Dzięki temu np. płonąca wieża wiertnicza nie załamuje się już po 20-30 minutach pożaru.
- Tam pracuje 2 tys.
ludzi albo i więcej. Jest dość wysoko, więc nie sposób szybko wszystkich ewakuować. Po wymalowaniu tą farbą wieża się złoży, ale po 6-7 godzinach. Gdyby taką farbą były pomalowane budynki Word Trade
Center, byłby czas na ewakuowanie z nich wielu ludzi - ocenia Krzysztof Zdun.
Malowanie ognioodporną farbą firma zaczęła od stoczni w Świnoujściu, a potem otrzymała zlecenia z Trójmiasta.
Poza
okrętowymi firmie zdarzają się też zlecenia w głębi lądu. Odnawiała i pomalowała stalową konstrukcję hali w Sandomierzu czy most w Toruniu, po którym przez cały czas prac w ciągu doby przejeżdżało 30 tys.
samochodów. Remontowała też mosty w Świerkocinie i Kostrzynie.
Podobnie jak inne firmy działające w branży okrętowej Trap zmaga się teraz ze skutkami kryzysu ekonomicznego.
- Kryzys dopiero nas
dopadł i potrwa pewnie do końca roku albo dłużej. Jest bardzo mało statków do remontu. Wiele z nich stoi w stoczniach, ale tylko przeczekują okres braku frachtów, bo to wychodzi taniej niż stać na kei.
Pomału się to kończy, gdyż dużo zamówień przychodzi już na przyszły rok. Jest sporo zapytań, ale wszystkie dotyczą 2010 r. Broniąc się przed skutkami kryzysu, zaczęliśmy budować i malować nowe konstrukcje
statków. Mamy w tym zakresie plany rozwojowe związane z terenem w Szczecinie, na którym zamierzamy rozwinąć produkcję statków i konstrukcji stalowych specjalistycznych ale okres jest dość trudny na
inwestowanie - przyznaje Krzysztof Zdun.