PŻM inauguruje...
20 lipca br. Polska Żegluga Morska zainauguruje kolejny sezon żeglugowy na Spitsbergen.
We wcześniejszych miesiącach żegluga klasycznymi statkami handlowymi jest tam niemożliwa ze względu na zalodzenie. W tym roku przewóz norweskiego węgla z odkrywkowej kopalni leżącej nieopodal portu Svea,
do portów zachodnioeuropejskich, będzie realizowany panamaxem "Armia Krajowa" (74 000 DWT). PŻM jest jedynym armatorem, który w te trudne nawigacyjnie rejony zapuszcza się tak dużymi statkami.
W całej prawie 60 letniej historii Polskiej Żeglugi Morskiej jej statki wielokrotnie przecierały szlaki handlowe i ustanawiały stałe nowe połączenia. Przykładów takich jest wiele. W 1958 roku peżetemowski
parowiec "Tczew" jako pierwszy z bloku wschodniego rozpoczął regularny przewóz towarów do portów dopiero co powstałych krajów Afryki Zachodniej. Z kolei w 1967 roku prom PŻM "Gryf" ustanowił
pierwszą stałą linię pasażerską pomiędzy Polską a Skandynawią. W 1976 roku ogromny tankowiec PŻM "Giewont II" o nośności 137 tysięcy ton, pod dowództwem kpt. Tadeusza Gapińskiego jako pierwszy tej
wielkości statek wpłynął na Bałtyk przez pogłębioną wówczas przez Duńczyków cieśninę Wielki Bełt.
Kapitanowie Polskiej Żeglugi Morskiej znani są więc na całym świecie ze swoich wysokich
umiejętności. Nic zatem dziwnego, że kiedy w 2001 roku duża norweska firma Jebsen postanowiła po raz pierwszy wysłać na Spitsbergen po ładunek węgla duży statek typu panamax (74.000 dwt), z zadaniem tym
zwróciła się właśnie do PŻM. Do tej pory przewóz tego surowca z polarnych wysp realizowany był znacznie mniejszymi jednostkami. Nikt bowiem wcześniej nie odważył się "wcisnąć" takim kolosem w wąskie
norweskie fjordy.
Ale gdy organizacje ekologiczne dowiedziały się o wspólnych planach Jebsena i PŻM, podniosły ogromny tumult, a dyskusja na ten temat rozgorzała nawet na forum norweskiego
parlamentu. I nic dziwnego. Spitsbergen jest bardzo czułym ekologicznie terenem, który wymaga szczególnej opieki. W odpowiedzi jednak Jebsen zapewnił wszystkich, że Polacy mają ogromne doświadczenie w
eksploatacji dużych statków i są przygotowani do nawigowania nawet w najtrudniejszych warunkach.
W lipcu 2001 roku w pionierską podróż do portu Svea, leżącego wewnątrz fjordów Van Mijen na
Spitsbergenie wyruszyły dwa peżetemowskie panamaxy : m/s "Solidarność" oraz m/s "Armia Krajowa". Wyprawę z punktu widzenia naukowego z pokładu "Solidarności" nadzorował pracownik szczecińskiej
AM (wówczas WSM) prof. Bernard Wiśniewski. Najtrudniejszą częścią rejsu było przejście przez wąską cieśninę Aksela. Wcześniej na pobliską wyspę przetransportowano helikopterami w charakterze obserwatorów
aż 27 osób, w tym dziennikarzy i ekologów. Jak stwierdzili później na łamach norweskiej prasy, mieszkający na stałe na wyspie dwaj rybacy, miejsce to w całej swojej historii nie miało podobnego najazdu
gości.
Przejście polskiego panamaxa - pierwszego tak dużego statku - przez cieśninę Aksela rozpoczęło się zaraz po północy z 11 na 12 lipca. Godzina była z góry określona : w tym czasie zmieniają
się tam pływy, co powoduje, że zanikają niebezpieczne prądy. Mierząca 228 metrów długości i 38 metrów szerokości "Solidarność" przepłynęła w odległości ok. 500 metrów od lądu z prędkością 5 węzłów.
Statek ubezpieczały dwa holowniki, które okazały się niepotrzebne. Wszystko odbyło się zgodnie z planem i bez najmniejszych problemów.
Wkrótce ekolodzy powrócili więc do swojego głównego tematu,
ochrony polarnych niedźwiedzi, a statki handlowe mogły rozpocząć na tym szlaku regularną żeglugę. Nie krył radości także właściciel firmy Jebsen - Atle Jebsen. W liście do PŻM pogratulował firmie i
załodze "Solidarności", pisząc m.in. : "Wspólnie udowodniliśmy politykom i ekologom, że korzystamy z najlepszych statków oraz załóg. Dzięki wam obecnie niektórzy politycy zaczynają mówić, iż
nawigacja na tych akwenach jest najbezpieczniejszą na całym norweskim wybrzeżu".
Wykorzystanie od 2001 roku dużych masowców umożliwiło Norwegom pełne wykorzystanie kopalni odkrywkowej w Svea -
jednej z trzech funkcjonujących na Spitsbergenie. Tylko statki PŻM w poprzednich sezonach przewoziły stąd ponad milion ton rocznie wysokowartościowego węgla na zachód Europy.
Dla marynarzy ze
Szczecina podróże na Spitsbergen są pewną egzotyczną odmianą w codziennej pracy. Można tu natknąć się na wieloryby i liczne stada fok, a i sam polarny, górzysty krajobraz jest czymś, co przynajmniej raz w
życiu warto zobaczyć. Załogi rzadko jednak schodzą na ląd. Zresztą, nie ma po co. Zamiast dobrej portowej tawerny, można tu spotkać jedynie białe niedźwiedzie.