Przy huku wystrzałów wiwatówki 14. Flis Odrzański dopłynął do Wałów Chrobrego w Szczecinie. Jego uczestnicy,
którzy zmagali się z powodziową falą na Odrze, oceniają, że zaniedbana rzeka w ten sposób przypomniała o sobie człowiekowi.
Przybycie do Szczecina w sobotę tuż po południu Flisu Odrzańskiego było
finałowym momentem trwających od czwartku Dni Odry. Jak co roku największe poruszenie wywołała 70-metrowa tratwa, na której tradycyjnie ubrani flisacy z Ulanowa strzelali z wiwatówki. Towarzyszyła jej
parada innych jednostek biorących udział w imprezie: rzecznych statków, galarów, żaglówek i kajaków.
Organizowana przez Ligę Morską i Rzeczną impreza w tym roku miała nietypowy przebieg z powodu fali
wysokiej wody spływającej Odrą. Z jej powodu przez większość rozpoczętego w Brzegu flisu biorące w nim udział jednostki płynęły tylko ze sternikami na pokładzie. Na spotkania w poszczególnych
miejscowościach uczestnicy imprezy docierali autokarami. Flisacka tratwa została zmontowana dopiero w Bielinku, a flis w pełnym składzie wyruszył na Odrę w Cigacicach.
Podczas konferencji prasowej,
która na zakończenie imprezy odbyła się na pokładzie jej flagowego statku "Aquator", Elżbieta Marszałek - wiceprezes Ligi Morskiej i Rzecznej -oceniała, że realizacja idei flisu nie ucierpiała z
powodu wysokiej wody.
- Wylewając, rzeka pokazała nam, że o nią nie dbamy. Program Odra 2006, który miał służyć m.in. ochro-nie przeciwpowodziowej, nie jest realizowany. Chodzi tu zwłaszcza o zbiornik
raciborski oraz stopień wodny i zbiornik retencyjny w Malczycach. Gdyby były gotowe, nadmiar wody zostałby zebrany i nie byłoby problemu - podkreślała organizatorka flisu.
Na finał imprezy do Szczecina
przyjechali też przedstawiciele nadodrzańskich gmin, które dzięki flisowi zainteresowały się rzeką.
- Flis to sumienie, które co roku do nas przypływało i zmusiło nas do zmiany kolejności działania.
Chcieliśmy przerwać błędne koło: nie ma portowej infrastruktury, bo nie ma żeglugi, nie ma żeglugi, bo nie ma infrastruktury - opowiadał Jacek Sauter, burmistrz Bytomia Odrzańskiego.
Przedstawiciele
samorządów zdają sobie jednak sprawę, że bez wsparcia z budżetu państwa nie są w stanie przezwyciężyć problemów z żeglownością na rzece.
- Mieszkańcy naszego miasta opowiadają, że ostatnio pogłębiarkę
na Odrze widzieli 30 lat temu. Takie prace to nie jest droga inwestycja, ale trzeba tylko chcieć - mówił Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.
Turystyczne i gospodarcze zagospodarowanie Odry ma
wspierać odnowiony list intencyjny, który przy okazji finału flisu podpisali marszałkowie czterech nadodrzańskich województw.