W przeliczeniu na jednego mieszkańca katarska gospodarka wytwarza w ciągu roku sześć razy więcej niż polska. Ten dość
liberalny arabski kraj z rejonu Zatoki Perskiej może być uważany za urzeczywistnienie wizji naftowego raju, przed którego końcem próbuje uchronić się inwestując m.in. w Polsce.
Do niedawna nazwa
Katar niewiele mówiła komukolwiek w Polsce. Osoby bardziej obeznane z geografią czy międzynarodową ekonomią potrafiły wymienić ten kraj wśród niewielkich, ale bardzo zamożnych krajów naftowych, choć i w
tym gronie znacznie bardziej znany był np. Kuwejt.
Szejkowie nad Odrą
Wszystko zmieniło się w ostatnich miesiącach, gdy za sprawą dwóch inwestycji słowo Katar przestało być u nas
powtarzane tylko w kontekście zdrowotnym. Pierwszą z nich jest terminal LNG w Świnoujściu, który po wybudowaniu w 2014 r. do swojego funkcjonowania będzie potrzebował regularnych dostaw skroplonego gazu.
W tej sprawie polska delegacja rządowa z premierem Tuskiem była w Katarze już jesienią zeszłego roku. Umowę udało się podpisać na koniec czerwca. Na jej podstawie QatarGas do 2034 r. ma dostarczać
Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu milion ton skroplonego gazu rocznie. Będzie on transportowany do terminalu w Świnoujściu potężnymi gazowcami o pojemności powyżej 200 tys. metrów sześć.
Druga inwestycja, z powodu której o Katarze zrobiło się głośno w Polsce, to zakup majątku Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej Nowej. Dzień po podpisaniu gazowej umowy minister skarbu Aleksander Grad
ujawnił, że za tą transakcją stoi katarski bank inwestycyjny QInvest, w którym 25 proc. udziałów posiada największy arabski bank - Qatar Islamie Bank. Niedawno pojawiły się wprawdzie wątpliwości co do
rzeczywistego źródła pochodzenia stoczniowego kapitału, ale Ministerstwo Skarbu Państwa cały czas zapewnia, że na zakup zostały wyłożone pieniądze z Kataru.
Katar to tylko niewielki półwysep w Zatoce
Perskiej, którego powierzchnia nie przekracza 11,5 tys. km kw. Jest więc o połowę mniejszy od województwa zachodniopomorskiego. Zamieszkuje go zaledwie 833 tys. osób. Większą część jego powierzchni
pokrywają pustynie, głównie piaszczyste. Nie ma tam rzek czy jezior, a podstawowym źródłem zaopatrzenia ludności w wodę pitną jest odsolona woda morska.
Jeśli jednak bliżej przyjrzeć się gospodarce
kraju, to widać, że jest ona kompletnym przeciwieństwem ubogich ziem, na których przyszło żyć Katarczykom. Produkt krajowy brutto (PKB) w przeliczeniu na jednego z nich w 2008 r. wyniósł ponad 103 tys.
USD. Lepszy pod tym względem na świecie okazał się tylko europejski mały bogacz -Liechtenstein. Dla porównania: PKB wypracowane na głowę mieszkańca Stanów Zjednoczonych wyniosło 47 tys. dolarów, a na
obywatela Niemiec 34,8 tys. USD. Znajdująca się w tym zestawieniu na 70. miejscu Polska wypracowała w zeszłym roku 17,3 tys. USD na mieszkańca, czyli sześciokrotnie mniej niż Katar. Co ważne, widać, że
gospodarka tego kraju ostatnio bardzo szybko się rozwija, gdyż wzrost PKB w ostatnich latach utrzymywał się na poziomie 11-13 procent.
Niedowierzanie może budzić też stopa bezrobocia, która w Katarze w
zeszłym roku wynosiła zaledwie 0,6 proc, co było trzecim najlepszym wynikiem na świecie. Podobnie jak w innych krajach regionu, katarska gospodarka w dużej mierze opiera się na napływie pracowników z
innych, mniej zamożnych krajów, głównie z Jordanii i Palestyny oraz z Azji Południowej. W efekcie tylko jedna czwarta jego mieszkańców ma katarskie obywatelstwo.
Widmo zakręconego kurka
Źródło bogactwa tego pustynnego kraju to ropa naftowa i gaz, które są wydobywane z olbrzymich złóż lądowych i spod dna Zatoki Perskiej. Stanowią one ponad połowę PKB, 85 proc. wpływów z eksportu i 70
proc. dochodów katarskiego budżetu.
W tym niezwykle zyskownym bogactwie naturalnym tkwi jednak bardzo poważna pułapka. Szacowane na około 15 mld baryłek katarskie zasoby ropy przy obecnym poziomie
wydobycia wystarczą na 37 lat. W latach 70. i 80. ta perspektywa mogła wydawać się dla kraju katastrofalna, gdyż rządzący nim od 1972 r. emir Chalifa Ibn Hamad as-Sani w dużym stopniu trwonił dochody ze
sprzedaży surowców. Sytuacja zmieniła się jednak w połowie lat 90., kiedy to emir został obalony w bezkrwawym zamachu przez swojego syna Hamadę Ibn Chalifę as-Saniego. Od tego czasu kraj w coraz większym
stopniu zaczął interesować się swoim losem po zaprzestaniu wydobycia ropy i gazu na znaczącą skalę.
Zdaniem prof. Dariusza Zarzeckiego, ekonomisty z Uniwersytetu Szczecińskiego, Katar dziś może
spokojnie patrzeć w przyszłość.
- Kiedyś rzeczywiście było tak, że kraje takie jak Katar eksportowały ropę naftową i konsumowały wszystkie dochody. Z zagranicy sprowadzały wszystko, co było im
potrzebne, nie dbając o swój rozwój. W ostatnich latach, czego dobrym przykładem jest właśnie Katar, państwa te inwestują w przyszłość. Mają specjalnie powołane do tego celu rządowe i prywatne fundusze,
które zainwestowały w wysoko rozwiniętych krajach. Kupują one akcje w zagranicznych firmach i wchodzą w różne przedsięwzięcia poza granicami kraju. Kraje modernizują także swoją gospodarkę - stawiają na
innowacyjne technologie, zachęcają do inwestycji na swoim terenie zagraniczne koncerny i starają się przyciągać bogatych ludzi. Udało im się wytworzyć swojego rodzaju modę na kupowanie tam nieruchomości.
Olbrzymie środki zostały też skierowane na edukację. Widać więc tu przemyślaną politykę. Dlatego sądzę, że powolne wyczerpywanie się źródeł ropy i gazy nie dotknie szczególnie Kataru i innych tego typu
krajów. Będą one miały duże, dobrze ulokowane zasoby w innych sektorach gospodarki, które przyniosą im znaczne dochody - uważa ekonomista.
Monarchia dość liberalna
Katar uzyskał
niepodległość dopiero w 1970 r. po wycofaniu się z tego rejonu Wielkiej Brytanii. Na mocy przyjętej wtedy konstytucji jest księstwem (emiratem), na czele którego stoi emir. Powołuje on rząd z premierem,
którego organem konsultacyjnym jest 35-osobowa Rada Doradcza. Ustrój ten nie ma nic wspólnego z zachodnią demokracją, gdyż w Katarze nie ma parlamentu ani nawet partii politycznych. Religią państwową jest
islam, którego wyznawcy stanowią prawie 80 proc. społeczeństwa.
Mimo to Katar znany jest na świecie ze swojej dość liberalnej i niezależnej polityki. W 1990 r. potępił iracką aneksję Kuwejtu i pozwolił
stacjonować na swoim terytorium wojskom koalicji anty-irackiej. W 2002 r. siostra emira, jako pierwsza kobieta w krajach arabskich, została mianowana ministrem ds. rodziny. Podczas drugiej wojny irackiej
znalazło się tu też centrum dowodzenia amerykańskiej armii. Kraj ten utrzymuje także normalne stosunki dyplomatyczne i gospodarcze z Izraelem, co jest ewenementem wśród krajów regionu.
Jak na swoim
blogu w portalu Arabia.pl zauważa specjalizujący się w tematyce bliskowschodniej Marek Kubicki, polityka Kataru wymyka się jednak łatwemu zaszufladkowaniu. "Rozmowy z Izraelem nie przeszkadzają Katarowi
występować jako obrońca Autonomii Palestyńskiej, wzywać do pokoju na Bliskim Wschodzie i niepodległości Palestyny. Władze Kataru nawołują także do dialogu między chrześcijaństwem i islamem (szereg
konferencji w 1ym zakresie), ale nie boją się też proponować konferencji i rozmów na temat dialogu trzech wielkich religii objawionych. Rozmowy z Izraelem także kompletnie nie przeszkadzały emirowi Kataru
zaprosić do Doha jako gospodarz zjazdu Rady Współpracy Państw Zatoki (GCC) w grudniu 2007 roku prezydenta Iranu. Dla wielu komentatorów był to szok, jednak z pragmatycznego punktu widzenia było to
potrzebne zarówno Katarowi, jak i państwom RWPZ, ale także Iranowi. Emir Kataru niewiele robiąc sobie z politycznej poprawności wybrał rozwiązanie najlepsze z punktu widzenia polityki zagranicznej swojego
państwa i zaprosił prezydenta Ahmedinedżada na zjazd, wychodząc z założenia, że nie da się dyskutować o pokoju w regionie bez kraju, którego polityka wzbudza obecnie najwięcej kontrowersji".
W
Katarze swoją siedzibę ma też słynna telewizja Al-Dżazira, która jest uważana za najbardziej opiniotwórczą w świecie arabskim. Na co dzień ogląda ją około 35 mln widzów. Chociaż utworzenie w 1996 roku
sfinansował emir i nadal stacja częściowo utrzymuje się z katarskich dotacji państwowych, jest ona uważana za obiektywną i niezależną. Jej pracownicy posługują się własnym kodeksem etyki dziennikarskiej,
który mówi m.in. o zachowaniu zasad uczciwości, sprawiedliwości, wiarygodności i równowagi w przekazywanych informacjach.
Pożytki z Kataru
Wbrew wyobrażeniom o egzotycznych krajach
położonych nad ciepłymi morzami, Katar nie jest krajem zbyt popularnym wśród tury-stów, zwłaszcza w Polsce. Propozycje wycieczek do tego państwa znaleźć można tylko w ofercie nielicznych biur podróży. W
okresie wakacyjnym wypoczynkowi nie sprzyja tam klimat. W sierpniu średnie temperatury sięgają tu 34-37 stopni C. Przy dużej wilgotności powietrza napływającego od morza, na zewnątrz trudno jest wytrzymać
nawet bardzo spragnionym słońca turystom. Znacznie przyjemniej jest tu jednak od jesieni do wiosny. W najzimniejszym miesiącu - styczniu, przeciętna temperatura sięga 17 stopni Celsjusza.
Rozwój
turystyki wspomóc mają duże nakłady na ten cel przeznaczane przez rząd katarski. W regionie ma on zresztą przykłady udanej transformacji - Dubaj i Zjednoczone Emiraty Arabskie, którym skutecznie udało się
zachęcić do przyjazdu wielu turystów z całego świata.
Na internetowym portalu turystycznym tur-info.pl wysiłki te dość krytycznie ocenia jednak pani Żaneta - Polka, która od ośmiu lat przyjeżdża z
mężem do jego rodziców w Katarze. "Nie wiem, jak Katar chce przyciągnąć turystów. W ciągu 8 lat dużo zmieniło się, ale niestety na niekorzyść! Same biurowce, wieżowce i praktycznie zero dostępu do
normalnej, naturalnej plaży".
Dla Szczecina najważniejszym pytaniem związanym z Katarem jest jednak to, czy za pochodzące z tego kraju pieniądze rzeczywiście zostanie odtworzony przemysł okrętowy w
mieście. Zdaniem prof. Dariusza Zarzeckiego, są na to spore szansę.
- Można się cieszyć, że stocznię w całości kupił inwestor, który chce tu budować statki, gdyż krajowe propozycje nie były tak
konkretne. Mówi też o innej działalności, jak budowa platform wiertniczych czy złomowanie statków. Nie wiemy jednak, na ile są to konkretne plany, a na ile tylko lista opcji, które mogą być zrealizowane.
Na stoczniowym majątku można robić różne rzeczy i ten kapitał z pewnością będzie chciał tu zarabiać. Jeśli spojrzeć na to szerzej, w połączeniu z umową na katarski gaz, to widać, że otwierają się tu
zupełnie nowe możliwości gospodarczej współpracy z Katarem i innymi krajami regionu. Tam są duże pieniądze i można wiele sprzedać. Trzeba jednak pamiętać, że dawno już dostrzegły to zachodnie koncerny,
które się tam rozpychają. Kapitał arabski stał się wybredny i zna siłę swoich pieniędzy, więc trzeba się starać, żeby zdobyć jego zaufanie i zrealizować swoje pomysły - podkreśla
ekonomista.