Budowa statków w stoczni w Szczecinie może ruszyć już po wakacjach, a wcześniej jest szansa na uruchomienie drobnej
produkcji. Liczba zatrudnionych w nowym zakładzie to w tej chwili duża niewiadoma, która ostatecznie będzie zależeć od portfela jego zamówień.
W środę okazało się, że inwestorem, który kupił
majątek produkcyjny Stoczni Szczecińskiej i Stoczni Gdynia jest największy katarski bank inwestycyjny QInwest.
Obu zakładami będzie zarządzała nowa spółka Polskie Stocznie SA z siedzibą w
Warszawie. Według deklaracji inwestora jej szczeciński zakład ma przede wszystkim produkować zaawansowane technologicznie specjalistyczne statki (m.in. do obsługi platform wiertniczych) i inne konstrukcje
stalowe. Sfinalizowanie transakcji ma nastąpić 21 lipca, gdy inwestor zapłaci za majątek 381 mln zł.
Nowym dyrektorem szczecińskiego oddziału Polskich Stoczni został Bogusław Adamski, dotychczasowy
wiceprezes Stoczni Szczecińskiej Nowej. Ocenia on, że produkcja statków w Szczecinie może rozpocząć się od początku września.
- To może być chwilę wcześniej lub później. Wszystko zależy od tego jak
szybko uda się załatwić formalności i pozyskać kontrakty. Jesteśmy przygotowani do produkcji specjalistycznych statków, gdyż takie w stoczni powstawały już wcześniej.
Ewentualnie jakiś zupełnie
nowy projekt może wymagać jakiegoś dodatkowego przygotowania. Jeżeli będzie to możliwe, to wcześniej uruchomione zostaną jakieś mniejsze usługi.
Zdaniem dyrektora jest zbyt wcześniej, żeby
przewidzieć liczbę zatrudnionych w stoczni osób, a liczby podawane przez przedstawiciela inwestora - 3 tys. pracowników w Gdyni i 2 tys. w Szczecinie, trzeba traktować jako szacunkowe.
- O
wszystkim zdecyduje otoczenie gospodarcze. Zależeć to będzie od tego, jak szybko ustąpi kryzys i jakie będzie zapotrzebowanie na produkty ze stoczni - uważa Bogusław Adamski.
Jacek Kantor, szef
stoczniowej S80, uważa, że zatrudnienie w stoczni 2 tys. osób jest możliwe. - Na pewno nie stanie się to z dnia na dzień, ale gdzieś w perspektywie pół roku powinniśmy dojść do takiej liczby
pracowników. Zdecydowana większość stoczniowców chce powrócić do pracy w zakładzie i dlatego nie wykonuje żadnych ruchów. Wiadomo, że wszyscy na pewno nie wrócą. Dlatego dobrze byłoby, gdyby inwestor
określił konkretnie, którzy pracownicy są mu potrzebni, bo to wyjaśniłoby sytuację wielu osób - uważa związkowiec.
Zdaniem prof. Dariusza Zarzeckiego, ekonomisty z Uniwersytety Szczecińskiego,
wejście katarskiego kapitału do stoczni może stwarzać nowe możliwości nie tylko dla przemysłu stoczniowego w Polsce. - Za zakupem obu stoczni stoi największy na świecie bank arabski, który jest
współwłaścicielem QInvest. Mogą pojawić się więc nowe zlecenia i kontakty gospodarcze z tamtym obszarem. Myślę, że gdyby nie ten inwestor, niemożliwe byłoby odbudowanie stoczni. Pytanie tylko: czy
stocznia będzie w stanie szybko odtworzyć zdolność do budowy specjalistycznych statków? Ta nisza jest jedynym rozwiązaniem, które może zapewnić zakładowi trwałą rentowność - uważa
ekonomista.