To katarski bank inwestycyjny QInvest kupił majątek stoczni w Szczecinie i Gdyni. W stolicy Pomorza Zachodniego chce
zatrudnić 3 tys. osób i oprócz zaawansowanych technologicznie statków produkować inne konstrukcje morskie i obronne.
Ten moment w Szczecinie i Gdyni był oczekiwany przynajmniej od końca maja, kiedy
to okazało się, że zwycięzcą przetargów na majątek produkcyjny obu zakładów została nikomu nieznana, zarejestrowana na Antylach Holenderskich fundacja Stichting Particulier Fonds Greenrights. Rząd
wstrzymywał się z ujawnieniem informacji o tym, kto stoi za kupującym do czasu załatwienia przez inwestora wszystkich formalności. Dopiero wczoraj, podczas specjalnej konferencji prasowej w Warszawie
minister skarbu Aleksandr Grad poinformował, że jest to największy katarski bank inwestycyjny Qinvest. Za pośrednictwem fundacji Stichting Particulier Fonds Greenrights będzie on zarządzał spółką Polskie
Stocznie SA, która przejmie majątek obu zakładów. Siedziba nowej firmy będzie mieścić się w Warszawie, a w skład jej Rady Nadzorczej wejdą przedstawiciele Agencji Rozwoju Przemysłu.
- Ważne jest,
że inwestor pochodzi z Kataru, z którego statkami będziemy sprowadzać skroplony gaz. Na całym świecie tworzone są wehikuły finansowe, które przeprowadzają tego typu transakcje. QInvest to bank
inwestycyjny działający w krajach Zatoki, w którym 26 proc. akcji ma Qatar Islamic Bank. Ten bank również jest gwarantem dla tej transakcji - wyjaśniał minister.
Zapłata za zakup majątku stoczni
(381 mln zł) ma zostać wpłacona przez kupującego na rachunek Skarbu Państwa 21 lipca. Jan Ruurd de Jonge, przedstawiciel inwestora, zadeklarował, że w Gdyni mają być budowane 3-4 tankowce do przewożenia
skroplonego gazu ziemnego, a zatrudnienie wyniesie ok. 2 tys. osób. Szczeciński zakład ma się natomiast skupić na budowie zaawansowanych technologicznie specjalistycznych statków i innych konstrukcji
morskich oraz obronnych. Ma to dać pracę dla 3 tys. osób. Jego dyrektorem został Bogusław Adamski, dotychczasowy wiceprezes Stoczni Szczecińskiej Nowej.
Przedstawiciel inwestora zastrzega jednak,
że dokładne plany wznowienia produkcji w zakładach będą gotowe sierpniu, a ostateczna wielkość zatrudnienia zależeć będzie od portfela zamówień stoczni.
- Musimy zdawać sobie sprawę, że w tej
chwili mamy kryzys ekonomiczny i przemysł stoczniowy nie jest zbyt zyskowny. Zaletą są niskie ceny materiałów i korzystny kurs walut - wyliczał Jan Ruurd de Jonge.
Minister Grad podkreślał
natomiast, że transakcja została w pełni zaakceptowana przez Komisję Europejską.
- Spełniliśmy ważny warunek nie korzystania z prawa pierwokupu majątku stoczni. Nie mamy ze strony Komisji żadnych
zastrzeżeń - mówił szef resortu skarbu.
Związki zawodowe działające dotychczas w SSN na deklaracje inwestora patrzą z umiarkowanym optymizmem.
- Takie banki inwestycyjne oczekują uzyskania
określonej stopy zwroty z inwestycji i w razie problemów szybko wycofują się z interesu - ocenia Krzysztof Fidura, przewodniczący zakładowej "Solidarności". - Wiele wskazuje jednak na to, że jest to
transakcja związana z zakupem i transportem katarskiego gazu, więc całość może się zamknąć. Dla nas najważniejsze są deklaracje złożone przez inwestora dotyczące zatrudnienia w Szczecinie trzech tysięcy
osób i produkcji, którą ma tu zamiar prowadzić. To są konkretne deklaracje i chyba się z nich nie wycofają. Problem polega jednak na tym, że do uruchomienia produkcji potrzebny jest czas.