Już po raz 12, odbyła się w Monachium, 12-15 maja br., wystawa logistyczna International Exhibition for Logistics,
Telematics and Transport - "transport logistic". Ku zaskoczeniu, tak organizatorów, jak i uczestników, światowa recesja nie miała wpływu na rozmiary imprezy, która zgromadziła rekordową liczbę 1760
wystawców z 55 krajów (o 11% więcej niż w poprzedniej edycji) oraz przyciągnęła 47,5 tys. zwiedzających, czyli tyle samo co 2 lata temu, w znakomitym dla logistyki roku. Rekordowa była też powierzchnia
wystawowa - ponad 100 tys. m2, w 8 halach i na otwartej przestrzeni, gdzie wystawiano tabor drogowy i kolejowy. Patronem medialnym wystawy i współorganizatorem wielu towarzyszących jej spotkań, była DVV
Media Group, do której należą także "Namiary" i "Polska Gazeta Transportowa".
Ponad 41% wystawców (o 16% więcej niż w 2007 r.) i 32% zwiedzających pochodziło spoza Niemiec, co też było
rekordem. Około 1/3 tych ostatnich reprezentowało firmy spedycyjne i handlowe. Po gospodarzach, najwięcej odwiedzających pochodziło z Austrii, Holandii, Włoch, Szwajcarii, Czech, Francji, Polski, Wielkiej
Brytanii, Węgier i Belgii. Wśród nich, było wielu wysokich, do szczebla ministra włącznie, przedstawicieli agend rządowych oraz instytucji odpowiedzialnych za transport. Niestety, nie dotyczyło to Polski.
Po raz kolejny już, ta największa na świecie impreza logistyczno-transportowa, została właściwie zignorowana przez polskie ministerstwo odpowiedzialne za transport, czego nie można powiedzieć np. o jego
czeskim, czy rosyjskim odpowiedniku. (Oba te kraje zgromadziły swoich wystawców w narodowych stoiskach, a Ministerstwo Transportu Rosji miało tam nawet własną ekspozycję).
Ta nieobecność
przedstawicieli polskiej administracji rządowej dziwi tym bardziej, że monachijskiej wystawie towarzyszy całe mnóstwo konferencji, seminariów, warsztatów, prezentacji i paneli oraz spotkań kameralnych,
na których - mniej czy bardziej oficjalnie - dyskutuje się, omawia czy ustala najważniejsze dla europejskiego, a nawet światowego, transportu problemy oraz sposoby ich rozwiązywania. Polskie firmy,
których w sumie na targach wystawiało się kilkanaście, pozostawione zostały same sobie. A sądząc choćby z obecności naszych przewoźników na europejskich drogach, torach, rzekach i kanałach, Polska jest
znaczącą potęgą transportową - i to nie tylko w środkowej części kontynentu.
Około 10% wystawców na "transport logistic" stanowili: porty i operatorzy portowi, morscy spedytorzy i agenci
żeglugowi oraz firmy świadczące usługi przeładunkowe i magazynowe. Wśród nich, znajdowały się zarządy portów w Gdyni i Szczecinie-Świnoujściu, którym na stoiskach towarzyszyły terminale: BCT i PCC Port
Szczecin, Bulk Cargo, port i terminal promowy Świnoujście oraz firma spedycyjna Terramar. Nieobecny był port gdański. Niektóre porty oraz grupy portów miały imponująco duże ekspozycje.
Na targach
wystawiało się też ok. 80 państwowych i prywatnych przewoźników kolejowych, w tym z Polski: PKP Cargo, Trade Trans oraz PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa (obecni byli także przedstawiciele polskich agend
Polzugu i CTL Logistics); mniej więcej drugie tyle stanowili producenci różnego rodzaju taboru - kolejowego i samochodowego. Spora (ok. 90 wystawców) była grupa firm prezentujących rozwiązania i produkty
dotyczące transportu wewnątrzzakładowego, w tym obsługi magazynów.
Do tegorocznych targów logistycznych została też włączona Air Cargo Europe, wystawa i konferencja poświęcona globalnemu rynkowi
przewozów cargo. Niemal 2 ogromne hale wystawowe zajęły ekspozycje firm prezentujących informatyczne oraz przyjazne środowisku rozwiązania dotyczące zarządzania przepływem ładunków, również w skali
globalnej.
Zaskakująco skromna za to była reprezentacja armatorów morskich. W porównaniu z poprzednimi edycjami, najbardziej rzucał się w oczy brak ekspozycji Hapag Lloyda. Najwyraźniej
zaprzątnięci swoimi problemami armatorzy, tym razem postanowili się nie wystawiać, co nie znaczy, iż na wystawie ich nie było; na towarzyszących imprezie spotkaniach ich obecność była zauważalna. Na
monachijskiej imprezie można się bowiem nie wystawiać, ale trzeba bywać. Nieobecni tam nie tylko nie mają racji, ale i świadomości tego, co tracą.
Fot.: Maciej Borkowski