Dla szczecińskich stoczniowców starających się o dodatkowe odprawy złe wieści przyszły z Gdyni, gdzie sąd nie uznał racji
pracownika stoczni w podobnej sprawie. Dziś tematem stoczni ma się zająć Sejmowa Komisja Skarbu.
Na podstawie specustawy zwolnieni z pracy stoczniowcy zależnie od stażu pracy otrzymali od 20 do 60 tys.
zł odszkodowania. Niezależnie od tego domagają się od zarządcy kompensacji wypłat odszkodowań należnych przy zwolnieniach grupowych. W specustawie nie zostało bowiem wprost zapisane, że wypłata
odszkodowania znosi prawo do tego świadczenia. Zarządca odmówił, więc stoczniowcy poszli do sądu. W Szczecinie przy pomocy związków zawodowych złożonych zostało tylko kilka pozwów, które mają stać się
drogowskazem także dla pozostałych , stoczniowców. W pierwszej instancji sąd przyznał rację stoczniowcom. Jego orzeczenie jest jednak nieprawomocne, gdyż odwołał się od niego zarządca.
Zupełnie
inaczej sprawy potoczyły się w Gdyni, gdzie stoczniowcy masowo poszli do sądu. W pierwszej sprawie tamtejszy sąd orzekł, że odprawa nie należy się pracownikowi stoczni, gdyż wypłacone mu odszkodowanie
jest dużo korzystniejsze.
- Nasi koledzy z Gdyni potwierdzają, że będą się odwoływać od tego wyroku - mówi Krzysztof Fidura, przewodniczący stoczniowej "Solidarności" w Szczecinie. -Sytuacja tam
jest bardzo podobna. Nie znam jednak szczegółów tamtego wniosku i uzasadnienia sądu. U nas do sądu złożone zostały sprawy wzorcowe, które mogą być przykładem dla innych tego typu przypadków. Decyzja sądu
z Gdyni nie musi więc przesądzać o wyniku tej sprawy.
Wczoraj wciąż nie było żadnych nowych informacji na temat inwestora, który stoi za zwycięzcą przetargów na stoczniowy majątek. Rząd zapewnia,
że więcej na ten temat będzie mógł powiedzieć, gdy zakończą się wszystkie procedury związane z przejęciem majątku przez kupującego. Dziś sprawą stoczni ma zająć się Sejmowa Komisja Skarbu. Wybierają się
na nią związkowcy ze Szczecina.
-Być może na tej komisji dowiemy się z chociaż z grubsza, jakie są plany inwestora i kiedy zacznie on tu uruchamiać produkcję. To niepokojące, że tyle czasu i nic się na
terenie stoczni nie dzieje. W imieniu tego inwestora nikt nie próbuje robić nawet jakiegoś wstępnego rozpoznania. Czekamy, aż się ktoś ujawni i powie nam, co ma zamiar tu robić. Ludzie są gotowi do
pracy-twierdzi Krzysztof Fidura.