Rada Pracownicza PŻM zatwierdziła wczoraj bilans przedsiębiorstwa, z którego wynika, że w zeszłym roku armator
zarobił ponad 50 mln zł. W obecnym kryzysowym roku szefostwo firmy będzie zadowolone, jeśli uda się uniknąć strat.
Z bilansu Polskiej Żeglugi Morskiej wynika, że jej zeszłoroczny zysk netto wyniósł
50 mln 253 tys. zł. Był więc o 2,5 mln zł wyższy od zarobku osiągniętego w 2007 r.
- To przede wszystkim zasługa bardzo dobrych trzech pierwszych kwartałów 2008 r. na rynku żeglugowym. Jednak w
czwartym kwartale zeszłego roku nastąpił dramatyczny, sięgający 95 proc. spadek stawek frachtowych - ocenia Krzysztof Gogol, rzecznik prasowy PŻM.
W tym przedsiębiorstwie państwowym bilans i
działalność dyrektora zatwierdza Rada Pracownicza. Zdaniem jej przewodniczącego - kpt. Mirosława Folty, jak dotychczas firma radzi sobie w trudnej sytuacji.
- Byliśmy przygotowani do tego kryzysu
i on nas nie zaskoczył. Niezagrożone są nowe inwestycje, które były planowane na lata 2005-2013. Statki są sukcesywnie odbierane ze stoczni. W związku z tym Rada Pracownicza i zebranie delegatów
pozytywnie oceniły też działalność dyrektora naczelnego Pawła Szynkaruka - powiedział nam przewodniczący.
Plan inwestycyjny PŻM na ten rok zakłada odebranie dziewięciu nowych statków, które są
budowane w Chinach. Jedyna istotna modyfikacja na najbliższe lata ma polegać na przesunięciu w czasie budowy dwóch promów pasażersko-samochodowych, których nie zdążyła rozpocząć Stocznia Szczecińska
Nowa.
- Ze względu na bardzo złą sytuację na rynku promowym wprowadzanie nowych jednostek w latach 2010-2011 nie byłoby racjonalne - ocenia Paweł Szynkaruk. - Do obsługi statków tej wielkości nie
jest też przystosowany terminal promowy w Świnoujściu.
Zatwierdzone w grudniu plany działalności PŻM na 2009 r. mówiły o osiągnięciu zysku na poziomie 10 mln zł. Po kryzysowych doświadczeniach
ostatnich miesięcy szefostwo firmy jest jednak ostrożne w formułowaniu finansowych założeń na ten rok.
- Będziemy szczęśliwi, jeśli uwzględniając wszystkie inwestycje zbilansujemy się na zero. W
pierwszym kwartale tego roku było trochę lepiej, ale sytuacja jest daleka od normalności. Bardzo ważnym testem będzie okres wakacji na rynku żeglugowym. Przewidywania dotyczące ożywienia mówią jednak
dopiero o połowie 2010 r. , albo nawet 2011 r. - podkreśla Paweł Szynkaruk.