Europejski Dzień Morza obchodzono wczoraj w Kołobrzegu. Święto, które zostało ustanowione dwa lata temu decyzją Rady
Unii Europejskiej, Komisji Europejskiej oraz Parlamentu Europejskiego ma podkreślić rolę, jaką odgrywa morze w życiu codziennym zarówno społeczności nadmorskich, jak i pozostałych obywateli Zjednoczonej
Europy. Europejski Dzień Morza z założenia jest również okazją do pokazania najważniejszych problemów i wyzwań, jakie stoją w zakresie lepszego zarządzania zasobami morskimi.
Kołobrzeg nie przez
przypadek został wybrany przez Ministerstwo Infrastruktury na polską odsłonę Europejskiego Dnia Morza. Od wtorku odbywa się tu XIII Międzynarodowa Konferencja Naukowo-Techniczna poświęcona bezpieczeństwu
morskiemu i ochronie naturalnego środowiska morskiego. Biorą w niej udział światowej sławy eksperci zajmujący się na co dzień omawianą na konferencji problematyką.
Jedną z atrakcji spotkania były
pokazy ratownictwa morskiego zorganizowane przez Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa SAR. Uczestnicy konferencji z zaciekawieniem obserwowali sprawność morskich ratowników. Ich podziw spotęgowany
został poranną wizytą związkowców z NSZZ "Solidarność" działającego przy Morskich Służbach i Przedsiębiorstwach Ratowniczych.
Tuż po g. 10 na parking kołobrzeskiego hotelu "Solny", gdzie
odbywało się spotkanie poświęcone Europejskiemu Dniu Morza, podjechał autokar wypełniony po brzegi ratownikami SAR. Przyjechali do Kołobrzegu by zaprotestować przeciwko skandalicznie niskim
wynagrodzeniom, jakie otrzymują za swoją odpowiedzialną i pełną poświęceń pracę.
- U nas ratownik dostaje na rękę 1500 zł - mówi rozgoryczony Paweł Depta z kołobrzeskiej Brzegowej Stacji
Ratownictwa. - Rocznie przeprowadzamy ponad 40 akcji ratowniczych. Większość z nich odbywa się oczywiście w skrajnie trudnych warunkach. Wykonujemy pracę wysokiego ryzyka, za którą nie da się przeżyć.
Pewnie dlatego ludzie zaczynają odchodzić z ratownictwa. Trzeba przecież wyżywić rodziny.
Słowa kolegi po fachu potwierdza przewodniczący działającego przy przedsiębiorstwie Związku Zawodowego
"Solidarność" Marian Kumiszcza.
- Doświadczony kapitan, po 20 latach pracy zarabia u nas 2800 zł - mówi. - Przecież na każdej innej jednostce dostałby 5 razy tyle. Nie każdy jest jednak
kapitanem. Marynarz dostaje połowę mniej. Dlatego odchodzą od nas najlepsi pracownicy. W tym roku zrezygnowało z pracy już 28 osób. Ich miejsce zajmują emeryci. Nie dziwię się temu, bo przecież nasza
służba jest specyficzna i dyrekcja musi w ten sposób uzupełniać braki kadrowe. Ministerstwo powinno w końcu zdać sobie sprawę, że za naszą ciężka i odpowiedzialną służbę powinniśmy być godnie
wynagradzani.
Ratownicy, którzy przyjechali do Kołobrzegu m.in. z Gdyni, Gdańska, Darłowa, Dziwnowa oraz ze Świnoujścia, przywieźli z sobą petycję, którą chcieli wręczyć Podsekretarz Stanu w
Ministerstwie Infrastruktury Annie Wypych-Namiotko. Pani minister mimo wcześniejszych zapowiedzi wygłoszenia prelekcji na temat założeń polityki morskiej Polski, na uroczystości Europejskiego Dnia Morza
nie przyjechała. W tej sytuacji związkowcy swoją pismo wręczyli uczestniczącej w konferencji Iwonie Bartólewskiej z Ministerstwa Infrastruktury.
Protest ratowników SAR przebiegał spokojnie.
- Z
takim nastawieniem tu przyjechaliśmy - mówi Marian Kumiszcza. - Nie chcemy wprowadzać fermentu. Nie strajkujemy, bo nie możemy narażać życia osób potrzebujących pomocy na morzu. Mamy nadzieję, że nasza
wizyta w Kołobrzegu była wystarczająca by pokazać, co nas od dawna boli. Oby przyniosło to w końcu oczekiwany skutek.
W Morskiej Służbie Poszukiwania i Ratownictwa pracuje 260 osób, z czego 160
jest bezpośrednio związanych z akcjami na morzu. Ich profesjonalizm, przytomność umysłu i szybkości działania uratowały niejedno ludzkie istnienie.