Ministerstwo Skarbu Państwa spodziewa się, że w ciągu dwóch tygodni podpisze umowy z inwestorem, który wygrał
przetargi na produkcyjny majątek stoczni. Sąd Pracy po raz pierwszy przyznał wczoraj rację stoczniowcowi, który niezależnie od odszkodowania domaga się odprawy przewidzianej przy zwolnieniach grupowych.
Wczoraj nadal nie było wiadomo, kto stoi za firmą United International Trust NV, która w przetargach kupiła kluczowe dla produkcji stoczniowej części Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej Nowej.
Z informacji dostępnych w internecie wynika, że jest ona spółką zarejestrowaną na Antylach Holenderskich i świadczy usługi zarządcze i administracyjne dla innych firm. Wśród nich pojawia się Aurelia
Energy NV, powiązana z działającą w morskim górnictwie naftowym grupą Bluewater. Inne tropy wiodą natomiast do grupy holenderskiego Fortis Banku. Z innych nieoficjalnych informacji wynika też, że tą
transakcją może stać kapitał z bogatych krajów naftowych Zatoki Perskiej albo nawet firma Sapiens International Corporation NV, która ma być powiązana z izraelskim wojskiem i wywiadem. Zwłaszcza ta
ostatnia teoria wzbudziła duże poruszenie na internetowych forach. Z opublikowanych w sieci dokumentów nie wynika jednak, żeby między obu spółkami istniały powiązania kapitałowe.
Oficjalnych
informacji na temat nowego właściciela stoczni wciąż odmawia resort skarbu. - W tych teoriach brakuje jeszcze tylko kosmitów - żartował Maciej Wewiór, rzecznik prasowy MSP. - Dopiero w momencie, gdy
zarządca kompensacji podpisze umowę z inwestorem, będzie można powiedzieć coś więcej. Chcielibyśmy, żeby zakończyło się to w ciągu dwóch tygodni.
Zdaniem prof. Leona Rozenberga, ekonomisty z
Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego za tą transakcją mogą stać pieniądze wielu spółek czy prywatnych osób. - Działa ona jak typowy fundusz wysokiego ryzyka, która zbiera pieniądze od
klientów i inwestuje je w przedsięwzięcie mające przynieść zysk. Przy obecnym kursie euro i dolara można zarobić na budowie statków. Pewnie mają też inne scenariusze. W każdym razie coś muszą tu robić,
żeby na tym zarobić. Mogą też mieć krótką ścieżkę wyjścia i odsprzedać stocznie komuś, kto na razie się nie ujawnia - ocenia ekonomista.
Rejonowy Sąd Pracy w Szczecinie uznał wczoraj roszczenie
jednego z pracowników Stoczni Szczecińskiej Nowej, który niezależnie od odszkodowania, domaga się od zarządcy kompensacji wypłaty odszkodowania przewidzianego przy zwolnieniach grupowych. Sąd wydał nakaz
zapłacenia mu 19 tys. zł.
- Dalej będziemy czekali aż orzeczenie zostanie zaskarżony przez zarządcę kompensacji i zobaczymy co zapadnie w drugiej instancji. Jeżeli wyrok będzie już prawomocny, to
wydaje nam się, że zarządca nie zaryzykuje procesu z pozostałymi stoczniowcami i także im wypłaci pieniądze - twierdzi Jacek Kantor, przewodniczący S80 w SSN.