Po ostatnim w historii zakładu wodowaniu opustoszał dok Stoczni Gdynia. Podobnie jak w Szczecinie to, czy pojawią się w
nim jeszcze statki, zależeć ma od efektów sprzedaży stoczniowego majątku.
W poprzednią sobotę w Stoczni Gdynia zostały zwodowane dwie ostatnie jednostki budowane i zaprojektowane przez ten zakład.
Pierwszą z nich był samochodowiec dla armatora Ray Car Carriers Limited z wyspy Man. Ma on prawie 200 metrów długości i 32 metry szerokości. Na jego 16 pokładach może być przewożonych równocześnie ok. 6,6
tys. samochodów osobowych. Drugim statkiem kończącym historię zakładu jest kontenerowiec "Sattha Bhum". Ma on 196 metrów długości i 32 metry szerokości. Równocześnie może przewozić 2700 kontenerów.
Jego odbiorcą także jest armator z wyspy Man - firma Polaris Shipmanagement Company-Limited. Tak samo jak w przypadku Stoczni Szczecińskiej Nowej, majątek Stoczni Gdynia został podzielony na części, które
zostały wystawione na sprzedaż w przetargach. Tych części jest jednak znacznie więcej niż w Szczecinie, bo aż 22. Znacznie więcej, bo 300 mln zł, wynosi też łączna suma cen wywoławczych, za które
wystawione zostały poszczególne składniki stoczniowego majątku.
Zainteresowani startem w przetargach mogli wpłacać wadia do 30 kwietnia. Podobnie jak w Szczecinie rozstrzygnięcie tych przetargów ma
nastąpić w połowie maja. W razie braku ofert spełniających kryteria przetargu możliwe będzie ogłoszenie aukcji z niższymi cenami wywoławczymi. Jeśli i ona nie przyniesie efektu, sprzedażą majątku stoczni
zajmie się syndyk.