Pracownicy Morskiej Stoczni Remontowej w Świnoujściu są załamani falą wypowiedzeń. Niektórzy się zastanawiają, czy nie
rozpocząć strajku. Związkowcy go na razie jednak nie planują.
Przypomnijmy, że trudna sytuacja świnoujskiej stoczni spowodowała konieczność zwolnień. Z 28 planowanych na razie wypowiedzeń do środy
wręczono 11. Mówi się jednak, że pracę ma stracić nawet 80 osób. Zwalniani ludzie są załamani. Pojawiły się pierwsze zapowiedzi strajku. Marek Różalski, prezes Morskiej Stoczni Remontowej, stwierdza, że
na razie te głosy do niego nie dotarły.
- Na przełomie marca i czerwca kończymy ostatnie zlecenia. Kryzys spowodował, że musimy szukać oszczędności na wielu poziomach działalności stoczni, nie tylko
poprzez wypowiedzenia. Prognozy są jednak złe. Robimy wszystko, żeby sytuacja się poprawiła - mówi M. Różalski.
Wśród osób, które mają zostać zwolnione, są także ci, którzy mogą przejść na emeryturę.
Jak podaje prezes - niektórzy już się na taki ruch zdecydowali, a inni -jeszcze się zastanawiają. Zarząd próbuje znaleźć klientów dla stoczni. Nie jest to łatwe, bo armatorzy też szukają oszczędności.
- Próbujemy bronić pracowników wszelkimi możliwymi sposobami. Niektórzy nie chcą jednak z tej pomocy korzystać. Sytuacja jest trudna. Wielu osobom ciężko jest pracować w takiej atmosferze. Padały już
pierwsze głosy o strajku, ale nie z naszej strony- mówi Stanisław Kubera, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej.