Rozmowa z Krzysztofem Kowalewskim, prezesem spółki Drobnica Port Szczecin
"KURIER":- Jak to się
stało, że w Krajowym Rejestrze Sądowym oraz w księdze udziałów nie było informacji, że nie jest pan już prezesem spółki Portowiec i udziałowcem Bulk Cargo. Tymczasem powołano pana na prezesa Drobnicy
Port Szczecin, co zdaniem odwołanego zarządu tej firmy kłóciło się z kodeksem handlowym?
K. Kowalewski: - Trudno mi powiedzieć, jak to się stało. Ja przedstawiam dokumenty i oświadczam, że
29.06.2004 r. zrezygnowałem ze stanowiska prezesa zarządu w spółce Portowiec. W czerwcu 2004 zrezygnowałem także z udziałów w spółce Bulk Cargo-Port Szczecin. Jednocześnie chcę powiedzieć, że Kodeks
spółek handlowych arii żaden inny przepis, nie zabrania członkom zarządu posiadania udziałów w innych spółkach. Dodam, że pan Jannis Furkiotis, odwołany w czerwcu prezes "Drobnicy", jest członkiem
władz jednej ze spółek akcyjnych.
- Pan przyszedł na jego miejsce, jednak poprzednik nie chce ustąpić ze stanowiska i zapowiada odwołanie od wyroku sądowego.
- Chcąc zrealizować uchwałę rady
nadzorczej "Drobnicy", spotkałem się z nowym zarządem. Rozmawialiśmy już z odwołanymi Jannisem Furkiotisem i Zbigniewem Antonowiczem. Niestety, rozmowa nie dała rezultatów i nie przekazano nam
obowiązków. Obaj panowie twierdzą, że czekają, aż sprawa definitywnie się wyjaśni. Są zdania, że wyrok sądu pierwszej instancji nie jest dla nich wiążący, bo jest jeszcze nieprawomocny. Święcie wierzą, że
sąd ostatniej instancji przyzna im rację. Spotkanie z nimi w dniu następnym to była również jałowa dyskusja.
- Po dyskusji, w poniedziałek nastąpiły czyny - wejście nowego zarządu do budynku
"Drobnicy" w asyście firmy ochroniarskiej...
- To było o piątej rano. Nie udało nam się wejść do biur zarządu, ponieważ nie było sekretarki. Nie mogliśmy więc zdobyć zapasowych kluczy.
Odwołany zarząd nie został przez nas wpuszczony do obiektu, wezwał więc policję. Epilog nastąpił w komisariacie portowym. Policja stwierdziła jednak, że nie ingeruje w wewnętrzne sprawy spółek.
- Pana zarząd nadal jest więc bezrobotny?
- Niezupełnie. W międzyczasie bowiem staramy się realizować uchwały RN. Załatwiamy sprawy formalnoprawne. Złożyliśmy do KRS wniosek o
rejestrację naszego zarządu. W banku złożyliśmy wzory podpisów - wycofując stare. I wszystkie te instytucje honorują nasze dokumenty.
- Został pan wybrany głosami Zarządu Morskich Portów
Szczecin i Świnoujście, który w tej spółce ma 45 procent
udziałów. Jakie ma pan plany wobec "Drobnicy", która zatrudnia ponad 600 pracowników?
- Przede wszystkim musimy uspokoić atmosferę
w firmie. Ludzie się boją, bo przecież nikt nie lubi zmian - każda powoduje lęk o przyszłość.
Odwołany zarząd chwali się, że ma osiągnięcia finansowe, że pospłacał długi. Oczywiście musimy to
zweryfikować. Jeżeli tak było, to trzeba sprawdzić, jakim kosztem, czy na przykład nie stało się to z uszczerbkiem dla napraw czy remontów. Portowe spółki są ubogie, a sprzęt przeładunkowy się zużywa.
Trzeba też zobaczyć, czy sukcesy starego zarządu nie zostały osiągnięte kosztem ilości czy jakości przeładunków.
- Ale na razie to tylko spekulacje.
- No cóż, sytuacja jest żenująca. Mam
jednak nadzieję, że sąd wyższej instancji szybko rozpatrzy odwołanie starego zarządu.
- Dziękuję za rozmowę.