Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Między "Panem, Wójtem i Plebanem"...

Morza i Oceany, 2009-04-24
Stocznia Gdańsk wróciła na łamy mediów za sprawą listu od pani Neellie Kroes z unijnego superrządu. Dama, która odesłała do historii stocznie w Szczecinie i Gdyni, nie jest zadowolona z biznesplanu dla zakładu, gdzie powstał pionierski Sołdek. To zapowiada jego kres. Spiskowcy z Unii zabrali się więc za ostatnią polską stocznię, żeby zlikwidować resztki konkurencji dla stoczni niemieckich i holenderskich. Tak to widzą związkowcy i cześć opinii publicznej, przed którą ukrywa się liczby, fakty i płynące z nich wnioski. Nie chodzi tu o rzędy cyfr z księgowości, które mogą być objęte tajemnicą handlową, ale dane z jawnych statystyk produkcji. Z jakimi stoczniami niemieckimi mogłaby rywalizować Stocznia Gdańsk? Najprostsza odpowiedź brzmi: z podobnymi. Podobnymi wielkością, powierzchnią zajętego terenu, liczbą pochylni i wodowań, czyli ogólnie - potencjałem. Wydaje się, że na Bałtyku są dwa takie zakłady - Lindenau Schiffswerft w Kilonii i Flensburger Schiffbau we Flensburgu. Obie firmy nie należą do żadnych koncernów branżowych i każda w pojedynkę - jak gdańska - borykają się z rynkiem i losem. W obydwóch woduje się co roku trzy do pięciu statków - tak jak w Stoczni Gdańsk. I tu podobieństwa się kończą. Po pierwsze, Lindenau i Flensburger zatrudniają po pół tysiąca ludzi, a Gdańsk - 2500, nie licząc pączkujących na jej terenie spółek; po drugie, stocznie niemieckie oddają gotowe statki, a większość produkcji Gdańska to częściowo wyposażone kadłuby; i po trzecie, pojedyncze kontenerowce z Gdańska są najprostszymi w budowie, czyli najtańszymi jednostkami floty handlowej (współczynnik pracochłonności wg badań dla OECD - 19; dodajmy, do wzoru z mnożeniem!). Natomiast Lindenau wyspecjalizował się w zbiornikowcach (współczynnik pracochłonności 48), a Flensburger w pojazdowcach (współczynnik 32). Dla przykładu, w ubiegłym roku Flensburger zbudował statki liczące 102 tys. jednostek pojemnościowych brutto, a Gdańsk - niezależnie od stopnia wykończenia - 79 tys. Jeśli policzymy zgrubnie tak zwany tonaż skompensowany, podstawową miarę produkcji (bo uwzględnia pracochłonność - akronim CGT), to okaże sie, że produkcja Flensburga była trzy razy większa przy mniejszych kosztach płac (w RFN są obecnie około trzy razy wyższe niż w Polsce). Mimo to obie niemieckie firmy nie są wolne od kłopotów - Lindenau tracił w ubiegłym roku płynność finansową, a Flensburger niebawem zmieni właściciela, bo dotychczasowy nie jest zainteresowany przedsiębiorstwem przynoszącym minimalne zyski. Można się więc domyśleć, że rachunki i symulacje dla Stoczni Gdańsk prowadzone przez rzeczoznawców Unii wypadają ujemnie. Nie wydaje się, żeby Stocznia Gdańsk była lub miała stać się rentowna. Proponowane przez ISD Polska 600 mln zł nie wystarczy na wybudowanie zakładu od nowa, bo tylko tak można sobie wyobrazić sensowną modernizację. W tej sytuacji rządowa pożyczka 150 mln zł nabiera charakteru darowizny, bo firma nigdy jej nie spłaci. Szkoda, że debata między "panem, wójtem i plebanem" toczy się przy drzwiach zamkniętych, bo trudno zmierzyć jej utracone edukacyjne wartości.
 
Marek Błuś
Morza i Oceany
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl