W domu mam mnóstwo klocków lego i nie brak w nich piratów. I czułem się z tym dobrze. Kiedy zatem pojawiły się informacje,
że na morzach i oceanach grasują prawdziwi piraci, lekko się z tego naśmiewałem. Jak się z czasem okazało, śmiech przeraził się w strach. Jak grzyby po deszczu pojawili się prawdziwi piraci. Kilka dni
temu ich łupem padł kolejny tajwański trawler z 29 ludźmi na pokładzie oraz wielki masowiec, pływający pod banderą Wielkiej Brytanii, francuski jacht oraz okręty z Niemiec i Jemenu. Na pomoc tajwańskiemu
statkowi ruszyły okręty sił międzynarodowych. Udało się im jedynie odgonić piratów, którzy przymierzali się do wejścia na pokład kolejnych trawlerów. W rękach somalijskich pirackich gangów znajduje się
obecnie 17 okrętów i 250 marynarzy, w tym pięciu Polaków. W ciągu tygodnia dochodzi średnio w tym rejonie do 6-7 prób uprowadzenia statków. Pokazuje to jednoznacznie, że każdy kto pływa w rejonach u
wybrzeży Somalii i wodach Zatoki Adeńskiej może stać się potencjalnym obiektem ataku pirackiego, a w jego konsekwencji zakładnikiem. To już nie klocki lego, niestety, to przykra
rzeczywistość.