Porwany w czwartek norweski statek "Bow Asir", w załodze którego jest 5 Polaków, w tym szczecinianin, nadal pozostaje
w rękach somalijskich piratów. Szczecinianie, którym udało się ostatnio szczęśliwie wrócić z rejonu wschodniego wybrzeża Afryki, potwierdzają, że pomimo obecności marynarki wojennej jest tam wyjątkowo
niebezpiecznie.
Chemikaliowiec należący do norweskiego armatora Salhus Shipping AS został uprowadzony przez piratów w czwartek rano ok. 460 mil na wschód od somalijskiego portu Kismayo. Płynął do Kenii
z ładunkiem 20 tys. ton chemikaliów. Po porwaniu kontakt ze statkiem został zerwany, a piraci skierowali go w kierunku północnej części wybrzeża Somalii. W niedzielę po południu wciąż nie było oficjalnych
informacji o ich żądaniach dotyczących okupu za uwolnienie jednostki.
W 23-osobowej załodze "Bow Asir" jest norweski kapitan, Filipińczycy, Litwin, Rosjanin i pięciu Polaków, z których jeden to
mieszkaniec Szczecina. Czterech z nich zatrudniła gdańska agencja Stan Shipping Agency Ltd., która ze względów bezpieczeństwa nie chce udzielać informacji na temat personaliów uprowadzonych osób.
Porwany szczecinianin jest jednym z wielu mieszkańców naszego miasta, którzy pływają w tym wyjątkowo niebezpiecznym rejonie. Dzień przed atakiem na "Bow Asir" doszło tam do 4 pirackich ataków, a w
zeszłym roku było ich 130. Tymoteusz Listewnik, szef Organizacji Marynarzy Kontraktowych NSSZ "S", w tym roku przepływał tamtędy dwukrotnie. - Są organizowane konwoje pod eskortą okrętów sił koalicji.
Idą one wąskimi korytarzami, których trasy regularnie się zmieniają zależnie od miejsc napadów. Są też wzmożone patrole marynarki wojennej.
Jego zdaniem, jest to jednak zbyt mało, żeby ochronić
wszystkie statki przed atakami na tak dużym obszarze. - Piraci używają kutrów rybackich przerobionych na statki-bazy, które z zewnątrz niczym nie różnią się od zwykłych statków z tamtego rejonu. One są
rozmieszczone daleko od brzegu i przed atakiem opuszcza się z nich szybkie motorówki. Część armatorów omija niebezpieczny rejon, opływając od południa Afrykę, co podnosi jednak ceny za przewóz towarów.
W piątek śledztwo w sprawie porwania polskich obywateli wszczął szczeciński wydział Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Jak poinformowała jego szefowa prok. Renata
Pietrzak, oprócz miejsca zamieszkania jednego z porwanych zdecydowały o tym doświadczenia związane z prowadzeniem podobnego śledztwo dotyczącego porwania w listopadzie tankowca "Sirus Star".
Znajdujący się na jego pokładzie dwaj Polacy, w tym kapitan Marek Niski spod Gryfina, zostali zwolnieni 9 stycznia po wpłaceniu przez armatora 3 mln USD okupu.
W sobotę minister spraw zagranicznych
Radosław Sikorski o działaniach podjętych przez norweskiego armatora "Bow Asir" rozmawiał z Jonasem Gahrem, szefem norweskiej dyplomacji.