Zarząd stoczni zgodził się, żeby będący w trudnej sytuacji życiowej stoczniowcy odeszli z zakładu dopiero w
następnej turze zwolnień. Dotyczy to jednak tylko maksymalnie 50 osób spośród prawie 530 zwalnianych na koniec marca.
W związku z zapowiedziami o wycofaniu się z Programu Zwolnień Monitorowanych firmy
Work Service stoczniowe związki zawodowe przed tygodniem zwróciły się do zarządcy kompensacji i Agencji Rozwoju Przemysłu o wstrzymanie zaplanowanej na koniec marca kolejnej tury zwolnień pracowników.
Obawiały się, że odchodzący stoczniowcy zostaną pozbawieni gwarantowanego przez ten program półrocznego wsparcia w poszukiwaniu nowej pracy. Odpowiedzi się nie doczekały, ale problem udało się rozwiązać w
inny sposób.
- Sytuacja wygląda dziś inaczej, niż gdy pisaliśmy to pismo - wyjaśnia Jacek Kantor, szef Solidarności 80 w Stoczni Szczecińskiej Nowej. - Najpierw słyszeliśmy, że Work Service
wycofa się natychmiast. Ostatnio jednak była już mowa, że poczeka do czasu przejęcia programu przez nową firmę albo będzie się tym dalej zajmował. Powody, dla których można by przesunąć te odejścia,
przestały istnieć. Zarząd obiecał jednak, że przychyli się do próśb osób, które nie chcą odejść. Nie dotyczy to jednak stanowisk, na których ktoś np. od miesiąca jest na postojowym - wyjaśnia
związkowiec.
Andrzej Markowski, prezes SSN, twierdzi, że będzie to grupa licząca góra 50 osób. - Chodzi tu o pracowników, którzy są w trudnej sytuacji życiowej. Dotychczas takie wnioski złożyło 19
osób - wyjaśnia prezes.
Następna tura zwolnień jest zaplanowana na 15 kwietnia. W jej ramach zakład ma opuścić 450 pracowników. Taka sama liczba osób pożegna się ze stocznią na koniec kwietnia. W
połowie maja dołączy do nich grupa stoczniowców licząca aż 1000 osób.
- Kolejne 870 osób odejdzie na koniec maja, chyba że proces kompensacji zostanie wydłużony albo zapadną jakieś inne decyzje
dotyczące kontynuacji produkcji -wyjaśnia prezes Markowski.