Oczy przecierali ze zdumienia bosmani zatrudnieni w kołobrzeskim Porcie Jachtowym, gdy zauważyli, że w ich kierunku podąża
wojskowy okręt widmo. Jednostka nie miała włączonego silnika, a na jej pokładzie nie było żywego ducha. Wcześniej 20-metrowy okręt z wymalowanym na burcie numerem ewidencyjnym 170 stał przy nabrzeżu
Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Jednostka zerwała się z cum i gnana sztormowym wiatrem, przepłynęła przez całą szerokość basenu portowego.
Jak ustalono, właścicielem okrętu widma nie jest Marynarka
Wojenna, a prywatny armator, który kupił go od wojska. Za pomoc bosmanów z Portu Jachtowego oraz pracowników Gdańskiej Hydrobudowy, którzy łapali jego zgubę, nie będzie musiał płacić. Zapłaci natomiast za
postój przy Nabrzeżu Szkolnym wchodzącym w skład kołobrzeskiej mariny. Tu bowiem okręt został po akcji zacumowany.