Budowa drogi ekspresowej S-7 ma być zbawieniem dla gdańskiego Śródmieścia, nękanego setkami tirów z kontenerami,
zdążającymi do portu..
Z nadejściem lata ruszy budowa tzw. południowej obwodnicy Gdańska, która poprzez trójmiejską obwodnicę, połączy autostradę A-1 z krajową "siódemką", prowadzącą do
Warszawy, a także ze wschodnią częścią portu, głównie z Portem Północnym. Kilka dni temu, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, czyli główny inwestor, ogłosiła przetarg na wykonawstwo, co
oznacza, że za 4 miesiące na plac budowy wjadą koparki, spychacze i inny ciężki sprzęt, który rozpocznie budowę 18 km drogi ekspresowej S-7, mającej być zbawieniem dla gdańskiego Śródmieścia, nękanego
codziennie setkami tirów z kontenerami zdążającymi do portu. Za 2 lata, nowa obwodnica powinna wchłonąć cały ten ciężki ruch i odciążyć miejskie ulice.
Ale mieć ona będzie także inne znaczenie. Oto
kierowcy, jadący np. z Warszawy na północ kraju, np. na Półwysep Helski (pomiary wykazały, że codziennie z tego kierunku do Gdańska wjeżdża 30 tys. pojazdów!), dzięki obu obwodnicom: południowej i
głównej, będą mogli ominąć cały Gdańsk i Sopot oraz sporą część Gdyni. Na korki natrafią dopiero na ul. Morskiej w Gdyni, a na gigantyczne utrudnienia - na odcinku od Rumi do Redy, bo jest to jedyna trasa
wylotowa z Trójmiasta do Władysławowa i Helu oraz na północny zachód - w kierunku Szczecina i granicy.
Po latach gehenny, zrodziła się nadzieja, że i w tej części trójmiejskiej aglomeracji coś się
zmieni na lepsze, dzięki planowanej tzw. obwodnicy północnej. Właściwie mówiło się o niej przed wielu laty, kiedy budowano trójmiejską obwodnicę, ale dopiero teraz są szanse, by przedłużyć ją o 14 km - i
w istotny sposób odciążyć lokalne ulice od ruchu tranzytowego i ciężkich pojazdów, zmierzających do portu oraz turystów podążających na Półwysep Helski.
Nowa trasa będzie miała początek przy
skrzyżowaniu z ul. Morską i zakończy się w Redzie, gdzie nastąpi rozwidlenie 2 dróg, prowadzących do Władysławowa i do Wejherowa. Jak stwierdził Grzegorz Długosz, główny projektant tej inwestycji, z firmy
WYG International, w tej chwili jest 5 wariantów przebiegu obwodnicy, które zakładają m.in. poprowadzenie jej na niektórych odcinkach albo estakadą, albo tunelem. W pierwszym przypadku, koszty będą
mniejsze, choć całość inwestycji oblicza się na ok. 1 mld zł.
Według założeń, będzie to droga przystosowana do ruchu przyspieszonego, o dopuszczalnej prędkości 100 km/godz. i o podobnych
parametrach, jak trójmiejska obwodnica. Będzie miała 2 jezdnie w obu kierunkach, każdy o 2 pasach ruchu, z możliwością dobudowy 3 pasa, jeżeli okaże się to konieczne. Na całej trasie zbudowanych zostanie
7-8 bezkolizyjnych skrzyżowań, by umożliwić mieszkańcom poruszanie się po lokalnych ulicach. To, co może im naprawdę sprawić kłopoty, to hałas samochodów, przejeżdżających po estakadach w pobliżu 10-
piętrowych bloków lub też domów jednorodzinnych. Już teraz dawali wyraz swym niepokojom w Gdyni, na spotkaniu konsultacyjnym z projektantami i samorządowcami. Takie konsultacje trwać będą do września br.,
w ramach których przygotowane zostaną specjalne prezentacje w Gdyni, Kosakowie, Rumi i Redzie. W oparciu o wyniki tych konsultacji, a także trwających obecnie analiz techniczno-środowiskowych i
ekonomicznych, wybrany zostanie optymalny wariant trasy.
Obwodnica, która ma powstać do 2015 r., zostanie sfinansowana ze środków budżetowych, jako droga o charakterze krajowym. Niezwykle
zainteresowane są nią okoliczne samorządy, widząc szanse rozwiązania problemów komunikacyjnych. Dlatego 13 gmin, m.in.: Gdynia, Kosakowo, Rumia, a nawet Wejherowo czy Puck, podpisało porozumienie OPAT
(Obwodnica Północna Aglomeracji Trójmiasta), dając wyraz swemu poparciu dla inwestycji i szukając możliwości jej dofinansowania z funduszy unijnych.
Zastrzeżenia mieszkańców północnych rejonów
aglomeracji są stosunkowo łagodnie artykułowane, w porównaniu z pro-testami ich południowych sąsiadów, wobec innej inwestycji drogowej, która będzie miała duże znaczenie dla sporej części województwa
pomorskiego. Chodzi także o zupełnie nową drogę S-6, nazwaną Trasą Kaszubską, która ma jeszcze bardziej odciążyć układy komunikacyjne między Gdynią a Redą. Połączy bowiem trójmiejską obwodnicę z Lęborkiem
i dalej, z Goleniowem, przy granicy z Niemcami. Dzięki temu, cały ruch tranzytowy z zachodu na wschód i do południowych rejonów całej aglomeracji (Gdańska czy Pruszcza Gdańskiego) może odbywać się z
pominięciem zatłoczonych środkowych i północnych rejonów. Poza tym, niezwykle ułatwi ona dojazd do pracy w Trójmieście osobom, które mieszkają na środkowym Pomorzu, w pobliżu Kartuz, Sierakowic czy
Lęborka.
Ale nie chcą o tym słyszeć mieszkańcy wsi i miasteczek, przez które przebiegać będzie Trasa Kaszubska, obawiając się, że zanieczyszczone zostanie powietrze i zburzony spokój ich środowiska
hałasem przejeżdżających samochodów. Tym bardziej, że część obszarów, przez które przebiegać ma droga, jest prawnie chroniona i objęta unijnymi przepisami Natura 2000. Z drugiej strony, ponieważ rozważane
połączenie trasy z obwodnicą ma nastąpić w Gdyni-Wielkim Kacku, lub w Gdańsku-Osowej, Owczarni lub Matarni, protestują także mieszkańcy tych osiedli, obawiając się zwiększonego ruchu w pobliżu ich domostw
i na lokalnych ulicach oraz zakorkowania Trójmiasta przez samochody zjeżdżające z Trasy Kaszubskiej. Wszyscy głośno artykułują swoje racje, godząc się natomiast, by kłopot przerzucić na sąsiadów.
Na ogół jednak, nikt nie przyjmuje argumentów, że nowa inwestycja ma być kolejnym krokiem zmierzającym do uporządkowania systemu komunikacyjnego w całej aglomeracji trójmiejskiej, a więc nie tylko w
Gdańsku, Sopocie i Gdyni, lecz również w miasteczkach i osiedlach położonych w ich pobliżu. Lata zaniedbań, chaotyczne łatanie dziur w jezdniach i kosmetyczne naprawianie tylko głównych arterii, bez
budowy alternatywnych dróg i ulic, mszczą się dzisiaj na zarządcach dróg. Od 2004 r., czyli od wejścia Polski do Unii Europejskiej, pojawiło się tyle pieniędzy na infrastrukturę drogową, jak nigdy dotąd -
i powoli widać tego efekty. Dodatkowo, mistrzostwa Euro 2012 umożliwiły starania o dodatkowe fundusze, o których Gdańsk marzył od dawna, a które pozwolą, choć w części, przybliżyć ulice miasta do
standardów europejskich. I o tym trzeba również pamiętać, odsuwając od siebie pomysły z nowymi inwestycjami drogowymi.