Do stoczniowych związków trafiła lista 530 osób, które mają odejść ze Stoczni Szczecińskiej Nowej na koniec marca. Z
programu pomocy dla stoczniowców ma się wycofać firma należąca do senatora PO. Realizacja stoczniowej specustawy była wczoraj tematem burzliwych obrad w Warszawie.
Na wczorajszym posiedzeniu Sejmowej
Komisji Skarbu Państwa posłowie przyjęli sprawozdanie ministra skarbu z realizacji obowiązującej od 6 stycznia stoczniowej specustawy. Pojawiło się jednak sporo zastrzeżeń dotyczących m.in. firmy Work
Service należącej do Tomasza Misiaka, senatora PO, który brał udział w pracach nad specustawą. Wspólnie z DGA realizować ona miała program zwolnień monitorowanych i pomagać stoczniowcom w znalezieniu
nowej pracy. Z powodu powstałych w związku z tym kontrowersji, senator zrezygnował z członkostwa w PO i jej klubie parlamentarnym.
Wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik poinformował, że Work Service ma
dziś ustalić z Agencją Rozwoju Przemysłu warunki rozwiązania umowy dotyczącej programu.
- Nie wiadomo, jak ten program będzie teraz realizowany, kiedy przyjdą nowi ludzie - ocenia Roman Pniewski,
szef zakładowej S 80 w SSN, który był wczoraj w Warszawie. - Mówiliśmy też, że ustawa nie jest realizowana zgodnie z ustaleniami zrobionymi przy jej opracowywaniu. Nic nie słychać np. o programie
"56 plus", który miał wspierać najstarszych odchodzących pracowników, tak żeby mogli przetrwać do emerytury.
Związki zawodowe otrzymały do zaopiniowania listę kolejnych 530 pracowników, którzy
30 marca mają stracić pracę w stoczni w ramach programu dobrowolnych odejść. Znaleźli się na niej przede wszystkim pracownicy wydziałów kadłubowych, ale także osoby zatrudnione na innych wydziałach. Od
wejścia w życie specustawy zakład opuści w sumie 1200 osób. Każda z nich zależnie od stażu otrzymuje od 20 do 60 rys. zł odszkodowania i możliwość wzięcia udziału w szkoleniach, doradztwie zawodowym oraz
ok. 1800 zł miesięcznie maksymalnie przez pół roku.
- Konsultujemy tę listę ze związkami, bo za każdym z tych odejść stoją różne ludzkie sytuacje - wyjaśnia Andrzej Markowski, prezes SSN. - Często ich
nie znamy, a chcielibyśmy uwzględnić je przy podejmowaniu takich decyzji.
Pozostałych pracowników będziemy mogli zatrzymać, jeżeli znajdą się pieniądze na dokończenie budowy 3 rozpoczętych statków
albo inwestor, który będzie chciał przejąć produkcję w toku. Jeśli nie, odejść będą musiały kolejne grupy. Niezależnie od tego przygotowujemy się do zabezpieczenia zakładu od 1 czerwca do czasu przejęcia
go przez inwestora lub, czego bym sobie nie życzył, przez syndyka - mówił prezes.
Związkowcy boją się jednak, że odchodzący pracownicy już nigdy nie będą mieli do czego w stoczni wracać. - Obawiamy
się, że są to zwolnienia prowadzące do tego, żeby stoczni nigdy już tu nie było - podkreśla Roman Pniewski.
Wczoraj wieczorem w Centrum Dialogu w Warszawie o realizacji specustawy związkowcy rozmawiali
z przedstawicielami rządu i zależnych od niego instytucji oraz szefostwem swojego zakładu. W momencie zamykania tego numeru gazety spotkanie jeszcze trwało.