Podzielony na 9 części majątek Stoczni Szczecińskiej Nowej został wczoraj wystawiony na przetarg. - Produkcję statków da
się odtworzyć, tylko gdy inwestorzy skupią te elementy w logiczną całość - ostrzegają stoczniowi specjaliści.
Wczoraj ukazały się ogłoszenia o 11 przetargach na sprzedaż majątku Stoczni
Szczecińskiej Nowej. Majątek został podzielony na dziewięć części nazwanych: "Wulkan", "Stocznia Północ", "Malarnia", "Prefabrykacja", "Odra", "Operator", "Stocznia Południe",
"Kadry" i "Projekt". Nazwy pochodzą od znajdujących się na ich terenie obiektów stoczniowych albo wynikają z geograficznego umiejscowienia działki. Ceny są bardzo zróżnicowane - od 55 440 zł za
"Kadry" po 3 190 130 zł za "Wulkan". Oddzielną kategorię stanowią udziały w dwóch stoczniowych spółkach zależnych: Porta Styl i Nord.
- Majątek stoczni został podzielony na funkcjonalne
pakiety, które inwestorzy będą mogli nabywać tak oddzielnie, jak i wszystkie razem, chociaż poszczególne pakiety nie mogą stanowić zorganizowanej części przedsiębiorstwa. Jest on bardzo atrakcyjny,
dlatego jestem przekonany, że zainteresują się nim inwestorzy, którzy stworzą nowe miejsca pracy dla byłych pracowników stoczni - na wczorajszej konferencji prasowej przekonywał Wojciech Dąbrowski, prezes
ARP.
Prof. Eugeniusz Skrzymowski, były wieloletni dyrektor naczelny Stoczni Szczecińskiej, ocenia jednak, że jeżeli pojedyncze części majątku stoczniowego trafią w ręce różnych inwestorów, nie da się
na jej terenie budować statków.
- Podział, który zrobiła ARP, jest czysto urzędniczy. Produkcję stoczniową da się uruchomić tylko jeśli inwestorzy kupią te części majątku pogrupowane w pakiety
stanowiące całość technologiczną i pod względem infrastruktury. Ważne jest tu zwłaszcza zasilanie w media: energię elektryczną, wodę, gazy techniczne. Stocznia to nie fabryka nocników i musi mieć pewien
logiczny układ - podkreśla prof. Skrzymowski.
Zdaniem prof. Dariusza Zarzeckiego, ekonomisty z Uniwersytetu Szczecińskiego, który zajmował się wyceną stoczniowego majątku w Gdyni, zaproponowane w
przetargu ceny mogą być atrakcyjne dla inwestorów.
- Zgodnie z ustawą, są to warunki tzw. wymuszonej sprzedaży, co oznacza, że cena została odpowiednio zredukowana. Ta sprzedaż ma odbyć się w krótkim
czasie. Jest to na pewno szansa dla inwestorów na zakup tych składników majątku. Czy będą chętni, czas pokaże. Koniunktura na pewno nie jest sprzyjająca - ocenia ekonomista.
W kolejnych przetargach
na sprzedaż wystawione mają być środki trwałe niezwiązane z produkcją stoczniową, majątek obrotowy związany z budową statku B-178 i projekty trzech statków, do których prawa autorskie ma stocznia.
Rozstrzygnięcie przetargów 15 i 16 maja. Jeśli nie uda się znaleźć w nich inwestorów na stoczniowy majątek, specustawa przewiduje jego sprzedaż na aukcji. Jeśli i ona nie przyniesie efektu do 31 maja,
konieczne stanie się ogłoszenie upadłości stoczni, a sprzedażą jej majątku zajmie się syndyk.