Rozmowa z Katarzyną Górecką, prezes Fundacji Ludziom Morza w Szczecinie
- Jakie były początki fundacji
pomagającej ofiarom morskich katastrof?
- Fundacja powstała w listopadzie 2004 r., a działalność rozpoczęła w 2005 r. Fundatorem była Euroafrica Linie Żeglugowe. Armator jest też jej kuratorem.
Głównym celem było utworzenie fundacji, która pomagałaby ofiarom katastrof na morzu. Chodziło również o stworzenie platformy pomocy i porozumienia na rzecz osób poszkodowanych 1 ich rodzin. Szczególnie
zależało nam na rodzinach marynarzy - ofiar katastrofy promu "Jan Heweliusz", które znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji życiowej. Ta katastrofa w dalszym ciągu jest mocno obecna w świadomości
zarządu i pracowników Euroafriki.
- Czym fundacja zajmuje się na co dzień?
- Podstawową formą pomocy dla rodzin ofiar katastrof morskich jest fundowanie stypendiów. W tej chwili wypłacamy
ich kilkanaście. Otrzymują je dzieci ofiar "Heweliusza" do końca trwania ich nauki. Są to również stypendia dla dzieci i młodzieży, których ojcowie zginęli w innych wypadkach na morzu. Obecnie
fundujemy dwa stypendia dla dzieci ofiar pogłębiarki Rozgwiazda, która zatonęła w zeszłym roku. Wspomagamy także osoby niepełnosprawne, chore dzieci, domy dziecka, pogotowie opiekuńcze. Wykraczamy więc
także poza środowisko morskie, ale staramy się działać lokalnie - na Pomorzu.
Wspieramy także osoby, które bezpośrednio ucierpiały w katastrofach. Mieliśmy przypadki, w których wspomagaliśmy
rehabilitację, czy pomagaliśmy w przystosowaniu mieszkania do poruszania się na wózku inwalidzkim. Niestety, co roku spotykamy się z nowymi przypadkami osób w różny sposób poszkodowanych na morzu.
Ostatnio zwróciła się do nas o pomoc rodzina chorego marynarza, który w tej chwili przebywa jeszcze za granicą.
- W jakiej sytuacji znajdują się rodziny, których bliscy zginęli na morzu?
- Często zdarza się tak, że jeżeli ojciec pływa i przebywa poza domem przez dłuższy czas, jego żona zajmuje się przede wszystkim wychowaniem dzieci i opieką nad domem. Wtedy zwykle nie pracuje już
zawodowo. W momencie gdy wydarza się wypadek, dla takiej kobiety sytuacja staje się naprawdę dramatyczna. Po latach przerwy trudno jej wrócić do pracy, czy w ogóle znaleźć zatrudnienie. Do tego
wszystkiego dochodzi jeszcze przecież olbrzymia osobista tragedia. Zdarza się nawet, że kobieta nie jest w stanie na dłużej wyjść z domu, bo dzieci się boją, że jej także zabraknie.
- Skąd
fundacja bierze pieniądze na swoją działalność?
- Wspomagają nas morskie firmy i instytucje, które przekazują nam darowizny. Z ich inicjatywy organizowane są zbiórki pieniędzy na rzecz fundacji. Co
drugi rok jesteśmy też beneficjentem części wpływów z biletów na spotkanie branży morskiej Herring. W kwietniu 2005 r. fundacja uzyskała status organizacji pożytku publicznego i tym samym stała się
podmiotem uprawnionym do otrzymywania jednego procenta podatku. Wpływy z tego tytułu co foku się zwiększają. W pierwszym roku naszej działalności to było niecałe 9 tys. zł, a w zeszłym była to już kwota
ponad 32 tys. zł. Od minionego roku pomaga nam też fakt, że to urzędy skarbowe przekazują 1 proc. podatku w imieniu podatników. Nie trzeba już robić bankowych przelewów czy wpłat na poczcie. Wystarczy, że
w zeznaniu podatkowym zaznaczymy w odpowiedniej rubryce, że chcemy przekazać ten 1 proc, wpiszemy pełną nazwę naszej fundacji i podamy jej numer KRS - 0000226719. Zależy nam również na tym, żeby
obdarowujący nas podatnicy upoważniali urzędy skarbowe do przekazywania nam swoich danych, tak, żebyśmy mogli im podziękować i utrzymywać z nimi kontakt. Chcemy, żeby nasi darczyńcy dowiadywali się, w
jaki sposób wydawane są ich pieniądze.
Nasza fundacja opiera się na wolontariacie. Nikt nie pobiera tu żadnych wynagrodzeń i wszyscy pracują społecznie. Jedyne koszty to bankowe czy administracyjne,
związane z podejmowanymi przez nas akcjami. Staramy się jednak szukać sponsorów na wydawanie materiałów promocyjnych.
- Czy dodatkową zachętą dla darczyńców jest książka "Jan Heweliusz -
pamiętamy", której dystrybucją zajmuje się fundacja?
- Książkę tę wysyłamy prywatnym darczyńcom, którzy przekazują pieniądze na nasze konto. Została ona wydana przez Euroafrikę w 15. rocznicę
tragedii "Heweliusza" w nakładzie 1000 sztuk i przekazana jako darowizna fundacji. Ideą było stworzenie wydawnictwa obiektywnego, które byłoby faktograficznym spojrzeniem na tę katastrofę. Podjęła się
tego red. Kinga Brandys, która zajmowała się tym wydarzeniem pracując w szczecińskim oddziale telewizji. Książka zawiera kalendarium wydarzeń od 1993 r. do 2006 r. z bardzo szczegółowym opisem zdarzeń,
które rozegrały się na morzu. Znalazły się w niej też materiały z izb morskich i opis wydarzeń z lat po katastrofie. W kolejnej części opublikowane zostały wspomnienia osób, które przeżyły katastrofę,
uczestniczyły w akcji ratowniczej, oraz wspomnienia członków rodzin marynarzy, którzy zginęli w katastrofie. Jest tam również wypowiedź pana Włodzimierza Matuszewskiego, ówczesnego prezesa Euroafriki.
Znalazło się tam też miejsce na wypowiedź red. Marka Błusia, który często wyrażał krytyczne opinie na temat przyczyn tej katastrofy. Książka jest dystrybuowana wyłącznie przez naszą fundację i więcej na
jej temat można dowiedzieć się na naszej stronie internetowej www.fundacjaludziommorza.pl.
- Dziękuję za rozmowę.