Duże brawa należą się załodze świnoujskiego holownika "Atlant". W nocy z poniedziałku na wtorek sterowność
utracił tankowiec "Halicz", który zaczął dryfować w stronę plaży na prawobrzeżu Świnoujścia. W porę interweniowali marynarze z "Atlanta".
Płynący z Gdyni tankowiec o długości 61 metrów
stracił sterowność i przy zachodnio-północnym wietrze zaczął dryfować. Nie miał ładunku i przez to był bardziej niebezpieczny, bo opary mogą się zapalić łatwiej niż paliwo. Kapitan jednostki wezwał
pomoc. Holownik "Atlant" zastał ją w odległości ok. 1,5 kilometra od lądu. Tankowiec do samej plaży z pewnością już by nie dopłynął, a utknąłby na płyciźnie. Na jednostce znajdowało się osiem osób.
Akcja rozpoczęła się o g. 22 w poniedziałek, a skończyła się o 1.30 we wtorek.
- Warunki atmosferyczne były dobre i nie było potrzeby wzywania na pomoc jeszcze drugiego holownika. Do tankowca
podpłynęliśmy od lewej burty i złapaliśmy go na cztery cumy. Jedna z nich później pękła, ale zastąpiliśmy ją nową. Musieliśmy trochę poczekać, bo był spory ruch w ujściu Świny. Popłynęliśmy na północ,
żeby uniknąć niebezpieczeństwa. Później doholowaliśmy tankowiec do nabrzeża Chemików, gdzie mogli go już naprawić - opisuje całą akcję Jerzy Kaca, kapitan z holownika "Atlant".
W akcji poza nim
udział brało jeszcze sześciu członków załogi.
- Dobrze, że nie wydarzyło się to wszystko w porcie, bo zagrożenie byłoby większe. Tankowiec mógłby zacząć dryfować w stronę nabrzeża lub innej
jednostki. Wtedy zrzuciliby kotwicę. Później jednak mieliby problemy z jej wciągnięciem, bo urządzenia były niesprawne - mówią "Kurierowi" marynarze.
Członkowie tej załogi pływają także na
"Argusie". W ostatnim czasie holownik ten interweniował m.in. na Kanale Piastowskim, gdzie na mieliźnie utknął mały statek oraz koło Bornholmu. Szalał wtedy sztorm, a sterowność utracił gazowiec.
"Argus" doholował go do portu w Gdyni.