Trzy godziny zajęło wczoraj radnym wojewódzkim ustalenie wersji stanowiska w sprawie sytuacji Stoczni Szczecińskiej
Nowej. Efekt dyskusji z udziałem związkowców i jednego senatora to apel do rządu i prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu.
Radni sejmiku wysłuchali we wtorek najpierw krótkiej historii upadku stoczni z
ust Mieczysława Jurka, przewodniczącego regionalnej "Solidarności". - Donald Tusk zapewniał, że ani jeden stoczniowiec nie zostanie bez pomocy, a stocznia będzie działać. Trzymamy premiera za słowo.
Oczekujemy też odpowiedzi ministra Michała Boniego na 30 pytań, jakie zadaliśmy rządowi w związku z obecną sytuacją branży stoczniowej - mówił M. Jurek.
Zakomunikował, że za pośrednictwem europosła
Jerzego Buzka niebawem związkowcy wybierają się znów do Brukseli. Ich rozmówcami mają być m.in. unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, a także komisarz ds. zatrudnienia i spraw społecznych Vladimir
Spidla.
- Nie będziemy biernie się przyglądać, jak ginie stocznia. Obecna sytuacja zanosi się na gorszą niż po upadłości w 2002 r., to powrót do 1989 roku. Na to zgody nie będzie - zakończył
Jurek.
Marszałek Władysław Husejko informował, że wystąpił m.in. do organizacji pracodawców, by te wskazały firmy poszukujące pracowników o kwalifikacjach robotników odchodzących ze stoczni. Mówił
o uruchomionych środkach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki w ramach tzw. programu zwolnień monitorowanych przez Agencję Rozwoju Przemysłu, a także z Funduszu Pracy, na: świadczenia socjalne, doradztwo,
szkolenia, staże, stypendia dla zwalnianych stoczniowców, jak i kooperantów stoczni, czy na rozpoczynanie własnej działalności gospodarczej.
- Jesteśmy w drugiej linii, nie na głównym froncie
odpowiedzialności za prywatyzację SSN - tłumaczył Piotr Krzystek. - Powiatowy Urząd Pracy podpisze z ARP umowę o wykonywaniu części zadań dotyczących przekwalifikowań. Chcemy objąć Szczecin strefą bądź
podstrefą ekonomiczną, mamy dwa miejskie tereny, odbędzie się spotkanie przedstawicieli kilkudziesięciu firm związanych z morzem, które zainteresowane są pozyskaniem pracowników stoczni - wyliczał
działania miasta.
Senator Krzysztof Zaremba pochwalił się, że włączył się w zabiegi u ministra Boniego o zgodę na dokończenie budowy dwóch kontenerowców dla armatorów z Niemiec i Rosji. - Jeśli nie
będzie zgody na budowę statków, to grozi, że wszelkie urządzenia i sprzęt utracą klasę wymaganą przez dozór techniczny. Trzeba renegocjować termin obowiązywania specustawy. Parlament uchwalał ją w
zupełnie innych realiach ekonomicznych. Niemcy tylko w ostatnim czasie wpompowali w swój przemysł okrętowy, by mógł on jakoś przetrwać kryzys, 20 mln euro pomocy publicznej - dowodził K. Zaremba. - Od ARP
trzeba wymagać montażu finansowego, który zagwarantuje spełnienie przyrzeczenia, że stocznia sprzedana zostanie w ruchu.
Radny SLD Jerzy Kotlęga sugerował, by apel do rządu nie miał formy błagalnej
prośby. - Czy rząd wykorzystał wszelkie możliwości? Czy Komisja Europejska jest tak niezłomna wobec wszystkich stoczni, jak właśnie szczecińskiej. Nie apelujmy do rządu, a zażądajmy. Apel wkłada się do
szuflady. Trzeba rąbnąć ręką w stół - nawoływał Kotlęga. Odzewu nie było. Inny z radnych SLD Marek Kęsik oznajmił bez kurtuazji, że tekst proponowanego apelu drażni go. Dlaczego? - To, co dzieje się wokół
stoczni dziś przypomina wylewanie krokodylich łez, kiedy nie wszyscy mają czyste sumienie, gdy chodzi o uniknięcie tej stoczni upadku.
Apel w końcu przyjęto jednogłośnie. Radni oczekują, że rząd i
prezes ARP przedstawią koncepcję wykorzystania potencjału stoczni i informację przekażą sejmikowi. Liczą, że wykonana też zostanie analiza możliwości włączenia zakładu do strategii i programu
bezpieczeństwa systemu energetycznego kraju tak, by SSN mogła np. budować w przyszłości gazowce dla planowanego w Świnoujściu terminalu LNG.