Przy narodzinach POL-Euro otrzymała 3 statki: 2 konwencjonalne drobnicowce i 1 ro-ro, Włocławek, który zresztą
eksploatuje do dziś.
Nadeszły niezbyt dobre czasy dla armatorów. Stawki frachtowe gwałtownie spadają, bo w wyniku światowego kryzysu coraz mniej jest ładunków do przewożenia. Operatorzy statków
masowo rezygnują z czarterów, stąd armatorzy odstawiają je "na sznurek"; niektórzy bankrutują. Trzeba mieć dużo szczęścia, by przeczekać najtrudniejsze chwile. Tak naprawdę, nikt nie jest w stanie
przewidzieć, kiedy światowa żegluga znów złapie wiatr w żagle.
Teoretycznie, w lepszej sytuacji są duże firmy, które zawsze mają możliwość dywersyfikacji działalności. Gorzej wiedzie się małym,
które mają stosunkowo niewielkie rezerwy i pole manewru. W praktyce jednak, okazuje się, że na trudnym rynku żeglugowym zupełnie nieźle potrafi się znaleźć także mały armator, który w tych ciężkich
czasach myśli nawet o rozwoju. Taką firmą jest gdyńska spółka POL-Euro Linie Żeglugowe. Jako pierwsze polskie przedsiębiorstwo transportu morskiego chce, pod koniec br., być gotowe do wejścia na
warszawską Giełdę Papierów Wartościowych.
POL-Euro to jedna z pozostałości po dużym armatorze liniowym - Polskich Liniach Oceanicznych, który w czasach świetności, na przełomie lat 70-80. ubiegłego
stulecia, dysponował flotą ponad 180 statków. Spółka powstała dokładnie 2 grudnia 2002 r., w wyniku restrukturyzacji finansowej, jaką w Grupie PLO przeprowadziła Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP). Przy
narodzinach, otrzymała 3 statki: 2 konwencjonalne drobnicowce i 1 ro-ro, Włocławek, który zresztą eksploatuje do dziś. Przestarzałe i zużyte drobnicowce zostały już zastąpione przez młodsze i
nowocześniejsze jednostki, także o charakterze uniwersalnym. Obecnie więc, flota POL-Euro liczy 3 statki: oprócz wspomnianego Włocławka, są to: Safmarine Aberdeen i Safmarine Palanca, oba o tonażu brutto
12 720 GT. Zostały one wyczarterowane przez firmę operatorską Safmarine Container Lines, która należy do wielkiej światowej Grupy Maersk. Natomiast statek ro-ro, pływa w dzierżawie bratniej spółki
żeglugowej - POL-Levantu.
Od samego początku, POL-Euro sprawowało tylko funkcje właścicielskie i czarterowało statki innym operatorom. Teraz jednak, chce również samodzielnie eksploatować własną flotę.
- Nie nastąpi to jednak szybko, może za rok lub 2 lata - mówi Anna Połomska, prezes spółki.
Obecnie, spółka zmienia charakter i przekształca się w spółkę akcyjną. Ostatecznie powinno to nastąpić w
połowie lutego, ponieważ trwa związana z tym procedura, zarówno prawno-administracyjna, jak i sprawozdawczo-finansowa. Następnym krokiem będzie podwyższenie kapitału, wyłącznie w celach inwestycyjnych, by
z tych środków kupić 2 kolejne statki. Na razie, nie wiadomo jaka będzie to kwota, ale ma wystarczyć na wpłatę wkładu własnego, który uzupełniony będzie kredytem bankowym.
- Naszym celem jest, by w
br. stan floty wynosił 5 statków. Mamy duże wsparcie właściciela, który jest otwarty na nasze pomysły, dlatego uważam, że uda nam się te plany zrealizować - podkreśla prezes Połomska.
Na pewno, nie
należy spodziewać się dokapitalizowania tak znaczącego, by POL-Euro stać było na kupno nowego statku. Realnie więc, będzie to jednostka z drugiej ręki, ale w dobrym stanie i nie starsza niż 15-20 lat.
Trwają także rozważania, jakiego typu ma to być statek: może to być ro-ro lub uniwersalny drobnicowiec.
- Ze względu na rozregulowany rynek czekamy, co się będzie działo. Wartość statków dosyć
szybko spada, dlatego nie jest to dobry okres do uprawiania żeglugi, natomiast dobry do kupowania statków. Jesteśmy zainteresowani takimi jednostkami, których ceny nie ulegają tak dużym wahaniom.
Chcielibyśmy poruszać się w pewnym niszowym obszarze, który nie wykazuje aż tak dużej fluktuacji - wyjaśnia A. Połomska.
W obawie przed konkurencją, prezes POL-Euro nie chce ujawnić, o jaką niszę
chodzi. Wiadomo jednak, że zakupione statki natychmiast znajdą zatrudnienie na rynku czarterowym, co powinno armatorowi ułatwić zaciągnięcie kredytu. Banki najchętniej widzą gwarancje spłaty w postaci
umowy dzierżawy statku, natomiast samą jego eksploatację traktują jako działalność bardziej ryzykowną. Niewykluczone też, że POL-Euro zechce skorzystać ze skąpych - w porównaniu z innymi obszarami -
środków unijnych, przeznaczonych na żeglugę w programie "Marco Polo". Zasadność tych projektów zweryfikuje czas.
Wszystkie plany mają na celu wejście POL-Euro na warszawską Giełdę Papierów
Wartościowych. Uzyskane w ten sposób środki miałyby posłużyć do zakupu kolejnych statków i dalszego rozwoju spółki, by w ciągu najbliższych 5 lat flota POL-Euro dysponowała 8 jednostkami. Jeszcze za
wcześnie, by szczegółowo określić, jaką część akcji spółka wystawi do publicznej sprzedaży i jakich spodziewa się wpływów z tego tytułu, czy też może zamierza zdobyć w ten sposób inwestora strategicznego.
W tych kwestiach musi wypowiedzieć się jeszcze właściciel, czyli ARP. Agencja musi rozważyć, czy i w jakim stopniu będzie chciała wypuścić z ręki firmę, z roku na rok podwyższającą swoją wartość i
znajdującą się w piątce najlepszych spółek ARP. W 2007 r., przy przychodach prawie 27 mln zł, POL-Euro wypracowało zysk 1,3 mln zł, a w 2008 r., choć trwają jeszcze obliczenia, na pewno uzyskało wynik
dodatni. Wejście POL-Euro na giełdę byłoby niewątpliwie wydarzeniem w światku polskiej gospodarki morskiej.