Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Taniec na rurach

Nie, 2009-01-12

Jak Polska odcinała się od ruskiego gazu. Lipiec 2000 r. premierzy Jerzy Buzek i Jeans Stoltenberg z wielkimi fanfarami podpisali w Warszawie wspólną deklarację w sprawie zapewnienia Polsce dostaw z Norwegii 5 mld metrów sześciennych gazu ziemnego rocznie, czyli około 1/3 zapotrzebowania Polski. To może stworzyć podstawę do budowy nowego gazociągu z norweskiego szelfu kontynentalnego do bałtyckiego wybrzeża Polski - zapisano w deklaracji. Premier Buzek: 10 lat czekaliśmy na to, aby Polska miała pewne dostawy gazu z alternatywnego źródła, i dziś nastąpił ten dzień. Zapewnił też, że negocjacje na temat dostaw norweskiego samego kontraktu, jak i budowy nowego gazociągu zakończą się w grudniu 2000 r. Za realizację inwestycji ze strony polskiej odpowiadać miało Polskie Górnictwo Nafotwe i Gazownictwo (PGNiG), a norweskiej-państwowy koncern Statoil. Gaz miał popłynąć już w roku 2004. Co prawda być droższy od rosyjskiego, ale - jak tłumaczył ówczesny wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff - to oczywiste, że dywersyfikacja kosztuje. Polacy mieli jednak zarabiać na opłatach tranzytowych. Aleksander Gudzowaty zamierzał sprowadzać gaz gazociągiem z niemieckiego Bernau do Szczecina. Uznał jednak, że wicepremier Steinhoff faworyzuje Norwegów, dyskryminując jego firmę Bartimpex. Wobec tego prawnicy Gudzowatego złożyli w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie, które miało polegać na tym, że Steinhoff działał na szkodę... polskiej gospodarki. Sąd orzekł, że Steinhoff nikomu nie szkodził. Marzec 2001 r. Do kontraktu zawartego z Norwegami przystąpili nieoczekiwanie Duńczycy. Szefowie trzech firm gazowych: duńskiej DONG, Statoil i PGNiG podpisali deklarację w sprawie dostaw gazu z Danii i Norwegii. Jak zapewniał Steinhoff, jeszcze w 2001 r. miano utworzyć konsorcjum, którego zadaniem będzie budowa gazociągu Baltic Pipę (z Danii do Polski). Polska już w 2003 r. miała otrzymywać gaz z Danii, a po wyczerpaniu tamtejszych zapasów - od 2007 r. z Norwegii. Rurociąg o długości 200 km miał biec z duńskiego Rodvig do Niechorza, a koszt budowy szacowano na 300-350 min euro. Lipiec 2001 r. Podpisana została umowa o dostawach gazu z Danii do Polski i budowie gazociągu pod Bałtykiem. Według jej zapisów najpóźniej od września 2004 r. miało dopływać do Polski ok. 2 mld metrów sześciennych gazu. To polityczny sukces premiera Jerzego Buźka, który sprawę tej inwestycji omawiał z premierem Danii w czasie niedawnej wizyty w tym kraju - emocjonował się Steinhoff. Umowa z Duńczykami nie podobała się jednak ówczesnemu przywódcy lewicy Leszkowi Millerowi, który wolał koncepcję Gudzowatego. Zapowiedział, że po wygranych wyborach przez SLD przyjrzy się kontraktowi z Danią. Wrzesień 2001 r. PGNiG oraz norweskie firmy Statoil, Norsk Hydro, TotalFina Explora-tion Norge, Norske Shell i Mobil Exploration Nowary podpisały umowę na dostawy norweskiego gazu do Polski. Przewidywała ona, że gaz zacznie napływać do Polski od 2008 r. Na początku dostawy miały wynieść 2,5 mld metrów sześciennych rocznie, a od 2011 r. miały wzrosnąć do 5 mld. W sumie przez 16 lat Polska miała otrzymać 74 mld metrów sześciennych gazu. Wartość kontraktu: szacowano na 50 mld zł. Do Niechorza gaz miał dotrzeć przez Danię gazociągiem z Morza Północnego o długości 1,1 tys. km. Jego budowę sfinansować miała strona norweska. Listopad 2001 r. Rządził już SLD. Okazało się, że wychwalany przez AWS kontrakt z Norwegami jest zły. Minister gospodarki Jacek Piechota: - Dostawalibyśmy gaz droższy od tego, który dziś kupujemy, o blisko 25 proc. Czy warto tę cenę płacić za dywersyfikację? Może warto. Bo na pewno za bezpieczeństwo - również polityczne, co tu dużo mówić - gwarancji dostaw gazu dla Polski warto tę cenę ponieść. Tylko że kontrakt norweski jest tak skonstruowany, że nasza strona musi za to, że w 2010 roku możemy m8iec zbyt wiele zakontraktowanych dostaw gazu, a zarówno w kontrakcie jamalskim, jak i w kontrakcie norweskim jest wpisana zasada „bierz lub płać". Musimy to wszystko rozwikłać. A nie chciałbym, aby gwarancje odbioru gazu były realizowane kosztem naszego polskiego wydobycia. Bo nie zapominajmy, że my do 4 mld metrów sześciennych gazu rocznie możemy uzyskać z polskich źródeł. (...) Ale nikt nie mówi dzisiaj o (...) wycofywaniu się z kontraktu norweskiego. („Gazeta Wyborcza" z 27 listopada 2001 r.). Kwiecień 2002 r. Wiceminister gospodarki Marek Kossowski oświadczył zdumionym po- słom z sejmowej komisji skarbu, że nie musimy kupować norweskiego gazu za pośrednictwem nowego gazociągu. Możemy go kupować za pośrednictwem niemieckich gazociągów, czyli tak, jak chciał to robić Gudzowaty. Grudzień 2003 r. Wkurzeni Norwegowie wy-cofali się z zawartego kontraktu na dostawy gazu do Polski. A ni my, ani Polacy nie znaleźliśmy podstaw do podtrzymania umowy o sprzedaży gazu - stwierdził menedżer Statoilu Ole Gabriel Birkeland. Według Statoil decyzja została podjęta wspólnie z PGNiG. Jednak Polacy nic o tym nie wiedzieli (!). Listopad 2005 r. W expose premier Kazi-mierz Marcinkiewicz zapowiedział: W najbliższym możliwym czasie zaproponujemy rozwiązanie, które zapewni dywersyfikację źródła dostaw gazu ziemnego z zagranicy. Zostanie ono następnie zrealizowane w takim stopniu, aby przed końcem kadencji nastąpiło faktyczne uniezależnienie od monopolu w imporcie gazu na potrzeby rynku krajowego. Pisowski rząd odgrzebał stary pomysł rządu SLD o budowie gazoportu, czyli terminalu do odbioru skroplonego gazu LNG. Marcinkiewicz obiecał, że powstanie on w Świnoujściu, ale niektórzy politycy byli za Gdańskiem. Politycy awanturowali się, które miasto jest lepsze. Po kilkunastu miesiącach PGNiG zdecydowało, że inwestycja powstanie w Świnoujściu. Według optymistycznej wersji gazoport miał być gotowy dopiero w 2014 r. Grudzień 2005 r. Pisowski rząd powołał specjalny urząd pełnomocnika do spraw dywersyfikacji dostaw ropy i gazu. Został nim Piotr Naimski, szef UOP za rządów Jana Olszewskiego. Według „Gazety Wyborczej" pewnym kandydatem na to stanowisko był... Rafał Kasprów, dziennikarz śledczy (!). W Ministerstwie Gospodarki powstał specjalny departament zajmujący się dywersyfikacją gazu. Sierpień 2006 r. Prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego opublikowało raport o bezpieczeństwie energetycznym Polski. W raporcie proponowano przyłączenie się Polski do krytykowanego przez braci Kaczyńskich... Gazociągu Północnego oraz przyjęcie koncepcji lansowanej przez Gudzowatego, czyli podłączenia się do gazociągu niemieckiego. Gdy sprawa wyszła na jaw, BBN wycięło fragmenty raportu zamieszczone już w internecie. Marzec 2007 r. Premier Jarosław Kaczyński ogłosił: Będziemy mieli udział w złożach na własności wydaje się, że jest to przełamanie sprawy dywersyfikacji dostaw gazu. PGNiG kupiło za ponad miliard dolarów od amerykańskiego koncernu Exxon Mobil 15 proc. udziałów w spółce, która ma prawo do eksploatacji złóż gazu i ropy naftowej na północy Norwegii. Bogdan Pilch, szef polskiego przedstawicielstwa koncernu Gaz de France: Te złoża znajdują się na północnym krańcu Norwegii. To przekłada się na wyższe koszty transportu, bo opłaty w Norwegii są wysokie. Jestem w ogóle zaskoczony, że z tych złóż zrezygnował Exxon Mobil. Tacy potentaci w branży paliwowej nie rezygnują z dobrych interesów. Same złoża są zaź zbyt małe, by opłacało się budować gazociąg do Polski. Maj 2007 r. Szef zespołu ds. dywersyfikacji źródeł dostaw energii w Ministerstwie Gospodarki Przemysław Wipler poinformował, że rządy Polski i Litwy zamierzają rozmawiać o połączeniu sieci gazociągów obu państw. Problem w tym, że na obszarze Polski przy granicy z Litwą nie ma żadnych gazociągów, a ich budowa na tym terenie ze względu na liczne jeziora byłaby kosztowna i skomplikowana ekologicznie. Luty 2008 r. Wicepremier Waldemar Pawlak podczas sejmowej debaty o dywersyfikacji do-staw gazu oświadczył posłom, że nie musimy importować gazu z Norwegii, ale możemy otrzymać go z węgla, którego mamy pod dostatkiem. Dodał, że budowa gazoportu w Świnoujściu nie jest jeszcze przesądzona. Innego zdania był premier Donald Tusk, który w wywiadzie dla agencji Interfax poparł obydwa projekty: Oba projekty umożliwiają dywersyfikację dostaw gazu i ich sens ekonomiczny jest bardziej realny niż kilka lat temu. Marzec 2008 r. Przestał funkcjonować powstały w czasach PiS departament w Ministerstwie Gospodarki, który zajmował się dywersyfikacją dostaw gazu. Ministerstwo poinformowało, że 16 pracowników departamentu złożyło wypowiedzenia z pracy. Ludzie zrezygnowali z pracy, bo nikt niczego od nich nie chciał i mieli dość przychodzenia do pracy, aby tylko przeczytać gazety i wypić kawę - wyjaśniał jeden z byłych pracowników. Styczeń 2009 r. Klub parlamentarny PiS zwrócił się do marszałka Sejmu z prośbą o wprowadzenie do porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu punktu dotyczącego informacji premiera na temat bezpieczeństwa energetycznego Polski w związku z przerwami dostaw gazu ziemnego z Rosji przez Ukrainę. Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński zarzucił rządowi PO-PSL zaniechania w sprawie budowy infrastruktury i inwestycji umożliwiających realną i prawdziwą dywersyfikację dostaw gazu do Polski, a także, że nie realizuje przygotowanej przez poprzedni rząd „mapy drogowej" działań zmierzających do dywersyfikacji dostaw gazu do Polski. Polska wykazała się ponadpartyjną niezdolnością do zróżnicowania źródeł dostaw gazu i do uniezależnienia się od Rosji. Po 10 latach takiej komedii zagraniczni partnerzy nie mogą poważnie traktować Polski
 
ANDRZEJ SIKORSKI
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl