W dniu przyjęcia przez Senat korzystnych dla stoczniowców zmian w specustawie omal nie doszło wczoraj do gwałtownych
manifestacji pracowników. Związkowcy są jednak spokojni o dalszy los specustawy, gdyż twierdzą, że prezydent Kaczyński obiecał złożyć pod nią podpis.
Wczoraj Senat wprowadził do stoczniowej specustawy
prawie wszystkie poprawki, o które zabiegały związki zawodowe. Odszkodowania (zależnie od stażu od 20 do 60 tys. zł) otrzymają więc także pracownicy spółek wydzielonych ze stoczni w okresie holdingu, a
staż pracy w nich będzie liczony przy ustalaniu kwoty odszkodowań dla obecnych pracowników Stoczni Szczecińskiej Nowej. Wyraźnie zapisane zostało, że odszkodowania dla stoczniowców są wolne od podatku.
Przepadła natomiast poprawka PiS wprowadzająca do ustawy gwarancje kontynuowania produkcji statków, gdyż rząd twierdził, że nie zgodzi się na nią Komisja Europejska, co doprowadzi do upadku zakładów. Nie
przeszła też poprawka senatora Krzysztofa Zaremby, która w pośredni sposób także mówiła o zachowaniu produkcji statków w stoczni.
Związkowcy biorący udział we wczorajszej konferencji prasowej są już
spokojni o dalszy los specustawy. Za pośrednictwem przewodniczącego "Solidarności" Janusza Śniadka otrzymali informację, że podczas spotkania w Gdańsku prezydent Lech Kaczyński obiecał ją podpisać.
Znacznie bardziej zaniepokoiły ich wczorajsze wydarzenia w stoczni, które o mało co nie zakończyły się wyjściem części załogi na ulice w czasie obchodów rocznicy wydarzeń grudnia 1970 r.
- Rano na
terenie stoczni pojawiły się zupełnie nieprawdziwe informacje na temat wypłaty odszkodowań, zaliczania stażu pracy - opowiadał Mieczysław Jurek, przewodniczący zachodniopomorskiej "Solidarności". -
Nikt z nas nie był pewny co się wydarzy podczas obchodów. Dzięki Bogu stoczniowcy w miarę szybko uzyskali właściwe informacje i sytuacja się uspokoiła.
Związkowcy o niepotrzebne podgrzewanie emocji w
stoczni obwiniali lokalnych polityków z Ligi Polskich Rodzin. Mieli też żal do działaczy i parlamentarzystów PiS-u, którzy najpierw oskarżali ich o sprzedanie stoczni za odszkodowania, a później głosowali
przeciwko specustawie w Sejmie i Senacie.
- Każdy chce zaistnieć, ale kłopoty stoczni to nie są ostatnie miesiące tylko lata. Jeżeli nie było ich przez wiele lat, to proszę ich, żeby przynajmniej
nam nie przeszkadzali, nie napuszczali jednych na drugich - apelował M. Jurek.
- Ta ustawa jest dużo lepsza od upadłości, bo daje pracownikom znacznie większe możliwości - podkreślał K. Fidura. -
Ludzie, którzy robią w stoczni zamęt, powinni mieć świadomość, że zakończy się to jak po upadłości w 2002 r. Nie odbieramy tej specustawy jako sukces, ale chcemy w jak najszerszym zakresie zabezpieczyć
pracowników, żeby na końcu tej drogi znowu była stocznia - deklarował przewodniczący.
Wczoraj dostawy acetylenu do stoczni odcięła spółka Linde Gaz Polska, w efekcie czego przerwana została część
produkcji zakładu. Dostawca nie chciał z nami rozmawiać na temat swojego posunięcia. Z nieoficjalnych informacji wynika, że próbował on narzucić stoczni przedpłaty na sprzedawany gaz, na co nie chciał
zgodzić się jej zarząd. Prezes SSN Artur Trzeciakowski w Polskim Radiu Szczecin zapowiedział, że jego firma nie pozostawi tej sprawy bez reakcji. - Nie jesteśmy nic im winni. W związku z tym wyłączanie
gazu jest zerwaniem umowy i Linde poniesie pełne konsekwencje swojego czynu - deklarował prezes.