Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Całujcie nas w stępkę

Nie, 2008-11-24

Upadek stoczni wieńczy dzieło narodowego zniszczenia gospodarki morskiej RP. Piszemy "narodowego niszczenia", bo udziału w tym obcych sił nie było prawie żadnego. A jeśli już, to w formie dalekiej od spisków. Wykorzystywano po prostu naszą głupotę. Podstawowa w całej branży była taka, że kupowano drogo, by sprzedać taniej, czyli ze stratą. Dotychczas wszystko odbywało się małymi kroczkami, było wręcz niezauważalne, bo nikt nie jeździł do Brukseli ani nawet do Warszawy i nie palił opon. A trzeba było jechać i palić wcześniej, może nie tylko opony. I na pewno nie palić głupa. W sprawie stoczni co jakiś czas pojawiają się nowe dokumenty, ale oficjalne, jak choćby "biała księga" (pisaliśmy o niej w "Nie" nr 43/2008) ministra Grada nie odpowiadają na pytanie, gdzie był przez te wszystkie lata właściciel stoczni. Przeczytaliśmy właśnie raport z kontroli przeprowadzonej w Stoczni Gdynia SA w połowie roku 2005 przez jej państwowego właściciela, czyli Agencję Rozwoju Przemysłu i Korporację Stoczni Polskich. Chodziło o wyniki tzw. restrukturyzacji, co przed wojną nazywano sanacją, a my zwyczajnie użyjemy słowa "naprawa". I nasunęło nam się nowe pytanie po lekturze tego dokumentu: kto stoi nad właścicielem, inaczej kto jest superwłaścielem? Bo w stoczni formalni właściciele zostali potraktowani podobnie jak wścibscy dziennikarze, czyli nie zostali dopuszczeni do większości tajemnic firmy. Większość raportu wygląda bowiem tak, że pod tytułem rozdziału albo jego części jest jedno zdanie: Nie udostępniono nam...: Zmiana i uaktualnienie regulaminu organizacyjnego stoczni - Nie udostępniono nam Regulaminu organizacyjnego Spółki; Zaprojektowanie i wdrożenie systemu zarządzania kooperacją - Nie udostępniono nam informacji na ten temat. Z przedstawionych nam danych, wnioskujemy, że system taki nie został wdrożony. Kontrolerom - przedstawicielom właścicieli nie pokazano dokumentów, przy których można wymówić się tajemnicą handlową: Próbowaliśmy zdobyć dane na temat wszystkich podpisanych kontraktów, w celu oszacowania bieżącej wartości portfela i oceny ich rentowności. Szczegółowe materiały nie zostały nam udostępnione. Nie pokazano nawet dokumentów, które zgodnie z prawem są jawne. W tych warunkach kontrola nie wykryła złodziejstwa (jest więc super), ale tę prostą okoliczność, że aby wyprodukować i sprzedać, trzeba dołożyć z czyjejś, czyli naszej kieszeni, wyjaśniała: Z wyliczeń przedstawionych nam przez Stocznię wynika, że produkcja, na której nastąpiła koncentracja jest nierentowna. (...) Kontrakty na niektóre statki zawierane są przez Spółkę poniżej progu rentowności, podawanego przez prasę branżową. Dlaczego tak jest? Stocznia prowadzi prenumeratę prasy branżowej, m.in. Clarkson - World SY Monitor, Clarkson Shipping Intelligence Weekly, Lloyds List Daily, New Ships, Fearnleys Monthly Reports, Trade Winds, mówiących o ewentualnych oczekiwaniach rynku i prognozach jego przyszłego rozwoju. Jednakże, w naszej opinii, Stocznia w niedostatecznym stopniu korzysta ze źródeł, informujących o bieżących tendencjach na rynku i kształtowaniu się cen w wybranych fragmentach rynku. Tak piszą kontrolerzy z Agencji Rozwoju Przemysłu. Czyli władze stoczni nawet nie czytają prasy, którą kupują. Kontrolerom udało się bardziej szczegółowo przedstawić wyniki pierwszego kwartału 2005 r.: Przychód został osiągnięty m.in. ze sprzedaży 3 statków: 6684/23; 8168/9; 8168/10. Wynik finansowy brutto na sprzedaży był nieznacznie dodatni i wyniósł 758 tys. zł, nie obejmował on jednak kosztów sprzedaży, w tym prowizji agenta w wysokości 30,566 mln zł oraz kosztów ogólnozakładowych. Czyli z zarobionych na jednym statku 250 tys. zł, musimy odpłacić jakiemuś frajerowi z biurkiem i telefonem 10 milionów zeta prowizji. Naprawa to działania nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz firmy. Jak więc poprawiano organizację pracy w stoczni do tej pory? Niepokój budzi wydzielanie spółek z zakresu produkcji podstawowej, co może stwarzać zagrożenie utrzymania ciągłości produkcji stoczniowej ze strony spółek operacyjnych grupy kapitałowej w przypadku pozyskania przez nie rentowniejszych kontraktów rynkowych lub problemów płatnościowych ze strony Stoczni. Poprzez takie działania nastąpiła dezorganizacja produkcji oraz pojawiły się symptomy braku kontroli nad przebiegiem procesów produkcyjnych. Czyli to nie Bruksela wymyśliła pokawałkowanie stoczni... Kontrolerzy Agencji i Korporacji stwierdzili rzecz oczywistą: że Stocznia Gdynia jest zagrożona bankructwem. To było ponad 3 lata temu. Dość czasu, by można się było do tej myśli przyzwyczaić i z nią pogodzić, jeśli nie dało się przeciwdziałać. W ubiegłym tygodniu związkowcy znowu przyjechali do Warszawy z długą listą żądań. Priorytety mamy dwa: jak największe odprawy i zachowanie stoczniowego ciągu technologicznego w jednym kawałku - rzekła ustami swojego rzecznika stoczniowa "S". Rząd dla stoczniowców jest ciągle łaskawy: ich wierzytelności publiczne mają być umorzone, prywatne ma zapłacić Agencja Rozwoju Przemysłu (100- procentowy udział skarbu państwa, czyli naszych podatków). Ta sama agencja, która nie mogła wykonać jak należy kontroli, bo jej kontrolerów olano ciepłym sikiem.
 
Waldemar Kuchanny
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl