Wypłaty rekompensat za tegoroczny zakaz połowów dorsza mogą rozpocząć się już we wtorek - zapewnia Ministerstwo
Rolnictwa. Resort zaproponował też rybakom nowe rozwiązanie problemu niskich przyszłorocznych limitów połowów tych ryb.
- Robimy wszystko, żeby wypłata rekompensat rozpoczęła się od 18 listopada.
Jesteśmy w tej chwili na etapie zatwierdzania procedur - powiedział nam w piątek Janusz Wrona, zastępca dyrektora Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa.
W sumie na rekompensaty za postoje
w portach spowodowane tegorocznym zakazem połowów dorszy ma zostać przeznaczonych 56 mln zł. Łowiący na zachodnim Bałtyku za 25 dni przestoju, zależnie od wielkości jednostki, mają otrzymać od 23 tys. 675
zł do 32 tys. 125 zł. W przypadku wschodniego Bałtyku rekompensata za 60 dni wyniesie od 56 tys. 820 zł do 77 tys. 100 zł. Dodatkowo na każdego załoganta wypłacone ma zostać 3425 zł (łowisko zachodnie)
lub 8220 zł (łowisko wschodnie).
Ministerstwo Rolnictwa zaproponowało też rybakom zupełnie nowe rozwiązanie problemu niskich limitów połowowych dorsza w 2009 roku. Flota rybacka miałaby zostać
podzielona na trzy części. Pierwsza, około 30-procentowa grupa kutrów zostałaby zezłomowana. Druga, licząca około 35 procent, nie mogłaby łowić dorszy, tylko inne gatunki ryb. W zamian właściciele tych
jednostek otrzymaliby roczną rekompensatę na poziomie 30 procent wartości indywidualnego limitu dorsza. Zależnie od długości łodzi byłoby to od 70 do 200 tys. zł. Pozostała, licząca także około 35 procent
grupa rybaków, mogłaby normalnie łowić dorsze. Przyznane im indywidualnie kwoty połowowe byłyby na tyle duże, że powinny wystarczyć na cały rok.
- Realizacja tego pomysłu zależy od ustosunkowania
się do niego środowiska rybackiego. Został on przedyskutowany z UE i mamy wstępną akceptację. Po ustaleniach ze środowiskiem będziemy musieli uzyskać pełną akceptację - wyjaśnia Janusz Wrona.
Przynajmniej część środowiska rybackiego dobrze ocenia ten pomysł.
- Kierunek mi się podoba, ale szczegóły musimy dogadać - ocenia Bogdan Waniewski, prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich w
Kołobrzegu. - Wreszcie dotarło do urzędników, że to musi być rozwiązane inaczej. Chcieliśmy, żeby wyglądało to w jeszcze inny sposób: jest ograniczona liczba dni połowowych, np. przez 3 miesiące w roku
trzeba by stać w porcie w sekwencjach dwutygodniowych. Rybacy wybieraliby moment postoju ze względu np. na niską cenę ryb czy brak ryb na łowiskach. Dzięki temu na podaż ryb wpływ miałyby czynniki
rynkowe, a tego niestety nie ma w nowej propozycji ministerstwa - uważa rybak.